Tata Potwora jest uparty jak osioł i próbuje zaszczepić w potomku miłość do gór. Efekty są różne, o czym stali czytelnicy mogli przekonać się nie raz i nie dwa. Jednak teraz Potwór koniecznie chciał jechać w góry, bowiem miała to być wyprawa z nocowaniem. Tata Potwora zaplanował szereg atrakcji. Miejsce noclegowe wybrał dzięki poleceniu. I to był strzał w dziesiątkę, bo Górski Wierch tak spodobał się Potworowi, że nie chciał z niego wyjeżdżać. Jednak zanim Potworniccy dotarli na nocleg, musieli zmierzyć się ze zmienną aurą, zmęczeniem i marudzeniem.

góry

Plan wyjazdu w góry zakładał przede wszystkim wyprawę do Doliny Pięciu Stawów. Co prawda kamery TOPR pokazywały, że na miejscu jest sporo śniegu, ale do odważnych świat należy. Początek trasy znudził Potwora niepomiernie. Asfaltowa droga do Morskiego Oka jest rzeczywiście nieciekawa, choć można na niej obserwować ciekawe okazy rodzaju ludzkiego. Wzorcowym przykładem była czterosobowa grupa ubrana w stroje sportowe, która puszczała na pełen regulator z komórki jakieś podlejsze disco polo. Normalnie Tata Potwora pewnie by zabił, ale ponieważ był z dzieckiem, to wykazał się daleko idącą powściągliwością. A potem szlak skręcił w las i zostawił asfaltowy wybieg z tyłu.

góry dolina pięciu stawów

Ludzi zrobiło się znacząco mniej. Pogoda była przyzwoita, słoneczko świeciło, ale było zimno. A im wyżej w las, tym coraz częściej pojawiał się śnieg. I to nakrecało Potwora, który marudził na każdym większym podejściu. A potem zaczęło się ostatnie podejście do schroniska. I tam było już wesoło. W niektórych miejscach szlak był całkiem zasypany, a Tata Potwora zaczął się zastanawiać, jak uda im się stamtąd zejść. W schronisku Potwór był z siebie bardzo dumny, bo wszedł na najwyższą, jak dotąd, górę. Dookoła panowały zimowe klimaty i udało się nawet ulepić małego bałwanka. Potem zza gór wyleciał helikopter TOPR i krążył nad doliną ku uciesze Potwora. Tata Potwora tymczasem zaczął przygotowywać potomka do schodzenia po śniegu. Zapakował go w nieprzemakalne spodnie, co okazało się pomysłem zbawiennym. Podczas schodzenia koło Siklawy Potwór po prostu zjeżdżał na pupie po śniegu do czekającego kawałek niżej ojca. I tak w kółko, aż do miejsca, gdzie nie było już po czym zjeżdżać.

góry siklawa zjazd

W sumie tego dnia Potwór pokonał 16 km, co jest dużym wyczynem. Był jednocześnie najmłodszą osobą na tym szlaku czym budził podziw innych wędrowców. Tata Potwora puchł z dumy. Wyczyny potomka zostały nagrodzone wieczorną pizzą i słodyczami ze Słowacji. Zapytany o najfajniejsze rzeczy podczas wypadu Potwór odparł:

– Czekolada i zjeżdżanie na pupie po śniegu.

Facebooktwittermail
Facebook