Tata Potwora

Blog szalonego taty

Month: Kwiecień 2015 (Page 1 of 2)

Rower

Nastała piękna pogoda. W związku z tym na tapetę powrócił temat wycieczek rowerowych. O ile w samej okolicy Potwornickich nie ma zbyt wiele miesc do takowych, choć i tak sporo, jak na niewielkie potrzeby początkujących. Potwór swój własny rower otrzymał rok temu od babci. Pod drzwi została dostarczona wielka paczka, w której znajdował się welocyped w milionie kawałków. Załączona instrukcja montażu była kserem ksera tłumaczenia z chińskiego, na angielski, na starocerkiewnosłowiański i później na polski. Jej przydatność była równa zeru, a ilość brzydkich wyrazów, którymi Tata Potwora raczył autorów tego dzieła podczas składania pojazdu wykraczała poza unijną średnią dla placów budowy. Po kilku godzinach zmagań Tata Potwora złożył rower. Był z siebie bardzo dumny. Szkoda, że w tym sezonie Potwór nie bardzo kwapił się do jeżdżenia, w czym zapewne nie pomógł nadmierny optymizm Taty. Otóż uznał on, że skoro Potwór świetnie jeździ na dwukołowcu odpychanym, to poradzi sobie z równowagą na rowerze. Dlatego też nie zamontował kół podpórek. Odbiło się to czkawką, bo Potwór zraził się do nauki.

@Anna Sadurska-Czochra

@Anna Sadurska-Czochra

Pewnego ciepłego dnia Tata Potwora miał urlop, bo trzeba było jechać z Potworem do dentysty. Później Potwór wrócił do przedszkola, a Tata obiecał, że odbierze go po zajęciach i pójdą na rower. Młody wyraził entuzjazm, co wydawało się dość dziwne. Natomiast reakcja po przyjściu z pojazdem była już do przewidzenia. Pisk, bunt, nie da rady, za trudno, nie chce, ratunku, mordują. Ale Tata Potwora był uparty i nauka trwała. Po pół godzinie Potworniccy dotarli do placu zabaw i o dziwo potomek był w coraz lepszym humorze i szło mu też coraz lepiej. Na tyle dobrze, że dał się wyciągnąć Mamie Potwora jeszcze w dwa kolejne dni. Wyraźnie zaczyna łapać tę trudną sztukę. Jeszcze jakieś dwa lata znoju i będzie można jeździć razem na wycieczki.

Facebooktwittermail
Facebook

Wyprawa

Potwór jest stworzeniem domowym. Nie specjalnie lubi dalekie wycieczki, a w podróży zaczyna się nudzić już po pierwszym kwadransie. Oczywiście daje się spacyfikować, ale jeżeli nie ma takiej potrzeby, to lepiej bestii nie pakować w samochód. Bywa jednak, że Potwór sam chce odbywać jakieś wyprawy. Od jakiegoś czasu sporadycznie dopytuje się o góry. Jednak zanim uda się skompletować siły na wypad do Zakopanego trzeba zadowalać się półśrodkami. Potwór ma olbrzymią wyobraźnię i mieści ona w sobie naprawdę wiele elementów.

wyprawa

@Ania Sadurska-Czochra

 

Po zwyczajowym budzeniu o 7 rano Tata Potwora zastał syna targającego wielkie zielone pudło z pokoju do pomieszczenia dziennego. Pakunek wypełniony jest wszelkim nieklasyfikowalnym badziewiem od skorup po kasztanach, przez ptasie pióra po popsute robocki za 2,5 zł i ulotki z jajek niespodzianek. Słowem mydło, powidło i folia bąbelkowa. Kiedy Tata Potwora dokonywał porannej ablucji z pokoju dochodziły gniewne pofukiwania Potwora, który już chciał się bawić. A zabawa ta, to proszę państwa, była podróżnicza. Cały ten sprzet potrzebny był na wyprawdę. W jej trakcie zwalczaliśmy bandytów za pomocą latarki, miecza świetlnego z pałąka po rolce antykotnej, broniliśmy się przed komarami moskitierą z folii bąbelkowej, zakuwaliśmy złoczyńców z kajdanki z łańcuszka, a potem wykopywaliśmy skarby drewnianymi łyżkami kuchennymi. A skarby też były nie byle jakie – okrągłe kartoniki z Angry Birds oraz zestaw kart z NinjaGo. Niestety wyprawa musiała zostać przerwana, bo nadszedł czas jechać do przedszkola. Ale obóz pozostał rozbity, wrócimy do niego wieczorem. Będzie super!

Facebooktwittermail
Facebook

Ciemna masa

Opowieści z wypadu Potwornickich ciąg dalszy. Pod opisanym poprzednio drewnianym domkiem znajduje się też piaskownica, którą dzieci oczywiście uwielbiają. Dużo zabawy dostarczyła już sama folia, którą dół z piaskiem został przykryty. Powiewająca jak płaszcza Batmana wisiała na płocie (celem wyschnięcia) i budziła zachwyt dzieciarni. A piaskownica, to już oczywiście wyższa szkoła jazdy. Zwłaszcza, gdy dookoła pełno jest trawy, a w bezpośredniej bliskości wylot węża ogrodowego. Niestety, źli tatusiowie nie pozwolili zamienić piaskownicy w basen pływacki. Umiarkowany entuzjazm wzbudziło też wynoszenie piasku do ogrodu. Nie da się bawić z tymi rodzicami.

@Ania Sadurska-Czochra

@Ania Sadurska-Czochra

Mimo oficjalnych zakazów Potwór i spółka zaczęli znosić do piaskownicy trawę, suche badyle, kamienie i inne dobroci znalezione w ogrodzie. Donieśli też spore ilości wody w konewkach. Nastepnie w wiaderkach rozpoczęli produkcję bliżej niesprecyzowanej substancji, nazywanej roboczo zupą. Ta została przełożona do foremek i przyniesiona na stół, aby wszyscy dorośli mogli jej spróbować. Na pytanie Taty Potwora “co to jest?”, Potwór odparł beztrosko:

– Zrobiliśmy taką masę, która wygląda jak kupa z roślinami.

Wszyscy udali, że spróbowali, powiedzieli, że jest pyszne i kazali iść sie bawić dalej. Później, gdy Tata Potwora udał się na krótką drzemkę nastąpiło apogeum. Błogi sen, o pustej, bezdzietnej, bieszczadzkiej połoninie został przerwany przez radosny okrzyk gospodyni:

– Wstawaj! Musisz spróbować masy, która wygląda jak kupa!

Tata Potwora musiał mieć wyjątkowo głupią minę, bo gospodarz dodał pospiesznie:

– Nie, to już nie jest sen.

Facebooktwittermail
Facebook

Rycerze, księżniczki i smoki

Jeśli myśleliście, że przygoda z iskrzącą zjeżdżalnią i kluczykami zamkniętymi w bagażniku, to były jedyne weekendowe wydarzenia, to jesteście, drodzy czytelnicy, w błędzie. Podczas tych pamiętnych dwóch dni w jednym miejscu spotkało się troje blogerów posiadających zusammen do kupy pięcioro dzieci. Znana i lubiana Matka Sanepid dostarczyła siebie i dwie pociechy, Tata Potwora swego potomka, a Bayushi syna i córkę. Już podczas obiadu (pysznego zresztą), gdy Matka Sanepid wyciągnęła tablet, aby sfotografować jedzenie padło sakramentne “I weź tu zaproś blogerów do domu”. Tata Potwora nie robił zdjęć jedzeniu, wychodząc z założenia, że lepiej je zjeść, zanim rzucą się inni. Z kolei Potwór zadowolił się rosołkiem i biegał radośnie z resztą dzieciarni po ogrodzie. Szczególnym powodzeniem cieszył się drewniany domek z zamykanymi drzwiczkami, drabinką, zjeżdżalnią i umieszczoną pod nim piaskownicą.

@Ania Sadurska

Dzieciarnia była zasadniczo dość zgodna. Specjalnie się nie bili, a obrażali na siebie tylko na chwilę. Może dlatego, że znają się praktycznie całe życie i lubią. W zabawie przeszkadzali oczywiście rodzicie, którzy bez przerwy próbowali założyć jakieś ubranko, zdjąć ubranko, nakarmić, zagonić do łazienki, wygonić z domu do ogrodu, z ogrodu do domu oraz zachęcić do wędzenia się w dymie z ogniska. Prędzej czy później wszystkie stwory kręciły się dookoła domku.

– To teraz Potwór jest smokiem i więzi moją siostrę – zadecydowała starsza córka Matki Sanepid.

Potwór biegał dookoła i ryczał straszliwie. W pewnej chwili zauważył, że wszystkie dzieci uciekły do domu. Stanął z dziwną miną i zawołał.

– Ale ja byłem tylko przebranym smokiem. Możecie wracać!

Pierwsza wróciła starsza córka Matki Sanepid.

– To ja się zmieniam w piękną królewnę i Ty się we mnie zakochasz. – oznajmiła Potworowi, ktory zwisał z balkoniku domku. – Idę Cię pocałować!

Potwór dalej zwisał, zaczął za to wydawać odgłosy cmokania. Królewna stanęła zdezorientowana, odwróciła się do rodziców i ze zdumieniem stwierdziła:

– O! On nie ucieka, jak moi koledzy ze szkoły.

Facebooktwittermail
Facebook

Iskry

Pierwszy weekend tego roku, który nadawał się do czegoś innego niż do szybkiego zapomnienia, Potworniccy spędzili u Wujka Potwora pod miastem. Pogoda była cudna. Słońce świeciło, bażanty grasowały koło płota, dziadkołaki przymykały chyłkiem na rowerach, a Tata i Wujek Potwora upychali w lodówce duży zapas słodowych napojów przyprawianych amerykańskimi odmianami chmielu. W tym czasie Potwór biegał trzema koleżankami i kolegą po ogrodzie. Co prawda ogród nie był miejscem, gdzie było najfajniej, dlatego co kilka chwil grawitował w stronę domu. Tam były zabawki i ciasto. Tata Potwora co jakiś czas upewniał się, że bestia uciekła ze słońca i gromkimi okrzykami zachęcał do wyjścia na zewnętrze celem zażycia niespotykanego w mieście tlenu.

iskry

Potwór po raz kolejny został wygoniony z domu. Z wielkim fochem poszedł do piaskownicy i zajął się budowaniem babek. Zachęcany przez córkę Wujka Potwora wspinał się na drewniany domek i bawił w rycerza ratującego księżniczki. Na miejscu była też zjeżdżalnia, która od słońa nagrzewała się dość mocno. Potwór oczywiście odkrył, że może się po niej poruszać w górę i w dół z pominięciem drabinki. Po pewnym zjeździe zatrzymał się zdumiony na dole i zakomunikował Tacie Potwora.

– Tato, jak pocieram zjeżdżalnię rękami to ikry lecą.

Na szczęście nie było samozapłonu, ale za to zaskoczony Tata Potwora wykazał się mistrzostwem zręczności. Zamknął mianowicie kluczyki od auta w bagażniku tegoż. Przez to Wujek Potwora miał okazję wybrać się na wyprawę do miasta po zapasowe kluczyki. Było wiele radości. Ale nikt nie spłonął.

Facebooktwittermail
Facebook

Page 1 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén