Wakacje. Urlop. Teksańska masakra… a nie, to nie. Choć znamy takich, dla których wspólne chwile z rodziną przypominają właśnie kiepski horror. Trzeba przyznać, że bywały w życiu Taty Potwora chwile, gdy rozumował podobnie i nie jest teraz z tego specjalnie dumny. Uznajmy je jednak za momenty słabości. Im Potwór robi się starszy tym wspólne wypady są coraz fajniejsze. Widać, że fascynuje go otaczający świat i daje się zarazić ojcowską pasją do podróży, gór, skałek i lasów. Generalnie wszelkie formy aktywności fizycznej w niepowtarzalnych okolicznościach przyrody są jak najbardziej akceptowalne. I tak też było podczas jednodniowego wypadu do miejsca urodzenia Taty Potwora. Celem głównym była wizyta na cmentarzu i porządki tamże, ale postanowiono ją trochę urozmaicić.
Jazda przebiegła nadspodziewanie szybko. Głównie dlatego, że na nudnych odcinkach drogi ekspresowej Potwór zajął się swoim tabletem. Również wizyty w ubezpieczalni i na cmentarzu przebiegły szybko i sprawnie. Oczywiście było trochę wspominkowo, ale potem czekały już tylko atrakcje. Lokalny park znacznie wyładniał od czasów młodości Taty Potwora. Plac zabaw z dużą liczbą miejsc do wspinania okazał się świetnym poprawiaczem humoru. Stare obserwatorium, gdzie mały Tata Potwora wpatrywał się w teleskop z Dziadkiem Potwora, odnowiono i zmieniono w centrum rozrywki dla dzieci i młodzieży. Pozbawione betonowej otoczki fontanny dodały miejscu naturalnego uroku. Wiejący silny wiatr spowodował, że rozpylona mgiełka wodna spadała na szalejącego Potwora. Słowem idylla. Potem wyprawa na reprezentacyjny deptak i cudownie znudzona mina potomka czekającego na pizzę z kurczakiem i szpinakiem. Jeszcze kąpiel w dwóch fontannach i można było wyruszyć w drogę powrotną. A ta wiodła przez urokliwe miejsca, gdzie ruiny zamków (zignorowane przez Potwora) wyłaniały się z lasów. Bieganie po wapiennych skałach, picie wody ze źródełek, obserwowanie wybijającej spod piasku wody, objadanie się jeżynami prosto z krzaka i oglądanie wystawy minerałów sprawiły, że dzień był wspaniały. Mniej fajna była fascynacja potomka, gdy zwisający ze skały pan wspinacz gromko zaklął – “A ten pan powiedział bardzo brzydkie słowo”. Potwór usnął na ostatnim odcinku drogi, wypowiadając wcześniej słowa, które spowodowały wielką radość Taty: “Najfajniejsze w dzisiejszym dniu było to, że go spędziliśmy razem”.



