Zaniedbałem bloga. To oczywisty fakt, gdy patrzy się na częstotliwość ostatnich wpisów. Mógłbym tłumaczyć się robieniem kilkunastu projektów, pracą i generalnie brakiem czasu. Jednak, jak słusznie zauważyły Matki Frustratki, jest to marne wytłumaczenie. Zawsze da się jeszcze znaleźć chwilę wolnego czasu. Można nie gapić się bezmyślnie w ekran, albo sufit, co ostatnio zdarza mi się coraz częściej. Wynika to zapewne z przemęczenia, bo niczym typowy Polak biorę urlop głównie po to, żeby popracować.
Dlatego teraz czeka mnie mozolna wspinaczka, aby odzyskać regularność pisania, a także pozyskać nowych czytelników i zapewnić rozrywkę starym. Młody staje się coraz doroślejszy. W rezultacie, coraz mniej zdarza nam się sytuacji wybitnie śmiesznych, wynikających z niezrozumienia otaczającego świata przez dziecko. On ma coraz wyraźniejsze poglądy i dojrzalej spogląda na wszystko dookoła. Niektóre uwagi są wyjątkowo celne, bo nie jest jeszcze skażony cynizmem, tumiwisizmem i niechemisizmem. Na wszystko przyjdzie czas. Oby później niż wcześniej.
Tymczasem młodego ponownie fascynuje wspinaczka. Co tydzień w piątek jeździmy na zajęcia. Początkowo był to tylko sposób, aby zapewnić młodemu zajęcia wychowania fizycznego, bo po przejściu na edukację domową, była to konieczność. Jednak z każdymi kolejnymi zajęciami młody zaczął nabierać pewności siebie. Jego umiejętności rosną i sam to dostrzega. Co więcej, wspinaczka obudziła w nim chęć podejmowania wysiłku i poprawiania osiągniętych rezultatów. Między innymi dlatego, że nie musi rywalizować z innymi, czego wyjątkowo nie znosi.
Wspinaczka spowodowała, że nie zraża się już tak łatwo niepowodzeniami. Widzi efekty praktycznie z tygodnia na tydzień i chce sam podejmować nowe wyzwania. To u niego pewna nowość. Raczej nie staraliśmy się go pchać do tego, aby rywalizował, skłaniając się ku zachęcaniu niż przymuszaniu. I teraz nastąpił przełom. Młody rwie się do zajęć, a jak któreś mu przepadną, to pędzi w inny dzień, żeby wspinać się przy użyciu autoasekuracji.
Dziś też byliśmy w centrum wspinaczkowym Avatar i młody znów zrobił coś nowego. Wspinał się na dużej sali używając tylko jednego koloru uchwytów. I to do samego sufitu. Jeszcze dwa tygodnie temu tego nie potrafił. Jest z siebie dumny i wcale mu się nie dziwię. Wspinaczka to dla niego ciągle zabawa i bardzo mnie to cieszy. Nie ma lepszej zachęty dla dzieci do czegoś niż przerobienie tego na zabawę.
Zatem wspinaczka. Dla niego po ściance, dla mnie do regularności. Może być ciekawie.