Kończy się lipiec. Tata Potwora, korzystając z nieobecności rodziny zabrał się za porządki w mieszkaniu. Znalazł na dnie szafy jeszcze jeden karton z porcelaną, której trzeba się pozbyć, wyprał wszystkie ubrania, pościele, ręczniki i nawet szmatki do naczyń. Wypaćkał silikonem pół łazienki, to znaczy zrealizował projekt wymiany uszczelnienia wokół wanny, o którego realizację Mama Potwora upominała się od kwartału. Co prawda projekt się jeszcze nie uprawomocnił (nie minęły 2 lata), ale co tam. Gdy te wszystkie operacje zostały już zrealizowane, Tata Potwora ruszył na podbój szafy z papierami. Co jakiś czas nachodzi go, aby zrobić w niej porządek. A ponieważ wreszcie udało mu się stoczyć udany bój z Urzędem Skarbowym, to zbędnych papierów znalazło się sporo, oj sporo. Bój z US trwał dokładnie 16 lat (słownie szesnaście). Tyle bowiem czasu zajęło instytucjom państwowym uświadomienie sobie, że zawieszona na wieczne nigdy działalność gospodarcza w formie spółki zoo, nie zostanie wznowiona. Do tej pory, mimo próśb i pism, nie dało się znieść obowiązku wysyłania co roku małej górki papierów, celem udowodnienia, że dalej nic się nie robi. W końcu jednak maszyna biurkokratyczna się poddała. A teraz Tata Potwora może siać zniszczenie i zagładę.
Tata Potwora uwielbia niszczarkę dokumentów. To jest wspaniały wynalazek, który szybko i sprawnie zmienia trzymane nie wiadomo po co papiery w stertę paseczków. Jest jakaś głęboka satysfakcja, gdy można niszczyć papierzyska, które służyły tylko instytucjom, zbierały kurz i stanowiły pożywkę dla karaluchów. No dobra, tych ostatnich u Potwornickich nie ma, ale Tata Potwora wyczytał kiedyś, że lubią celulozę. Wielka sterta papierów urosła koło biurka. A potem nastąpiło mielenie. Wrrrr… poszły w strzępy stare PIT-y. Zgrzyt… nie ma już przedwiecznych umów o dzieło. Ziu… zjedzona została książka przychodów i rozchodów. Powietrze wypełniał warkot, drobinki papieru i bluźnierczy śmiech Taty Potwora. A potem nastąpiło pakowanie tych ścinków w wielkie worki na śmieci. Po ich wrzuceniu do kubła Tata Potwora czuł się niczym Hunowie po udanym podboju. Tyle zniszczenia. Tyle zagłady. Tak dobrze. Wspaniałe uczucie, które można polecić każdemu.