Tata Potwora

Blog szalonego taty

Category: Bajki

BFG: Bardzo Fajny Gigant – po prostu ładna baśń

Dzięki bardzo miłemu gestowi koleżanki z pracy Taty Potwora, mieliśmy okazję wybrać się na BFG: Bardzo Fajny Gigant. Ekranizacja powieści Roalda Dahla, w reżyserii Stevena Spielberga, to piękna i mądra baśń. Opowieść o pochodzącej z sierocińca Sophie, której udaje się nocą zobaczyć bardzo Fajnego Giganta, skupia się na budowaniu przyjaźni między skrajnie odmiennymi istotami. Choć początkowo BFG porywa Sophie, to tak naprawdę nie chce jej zrobić krzywdy. Bardziej potrzebuje kogoś, z kim mógłby się zaprzyjaźnić i dzielić swoją pasję do łapania snów. Niestety we własnej krainie nie ma lekko, bo jest, jak na standardy swej rasy, karłem, wyszydzanym przez pozostałych gigantów. Szybko udaje mu się zyskać przyjaźń Sophie, która jest zachwycona łapaniem snów. Niestety inni giganci odkrywają, że ludzka dziewczynka przeniknęła do ich krainy i chcą ją pożreć. To chyba najbardziej straszące sceny w filmie, ale umiejętnie rozładowane humorem.

BFG: Bardzo Fajny Gigant

Humoru w bajce zresztą nie brakuje. Nawet jedna, trochę toaletowa, scena jest naprawdę zabawna bez zbędnej wulgarności  i wywołała olbrzymią wesołość wśród dzieciaków. Potwór bardzo przeżywał film, z zaaferowaniem oglądając kolejne wydarzenia i ciesząc się z pozytywnego zakończenia. W filmie nikt nie ginie, więc dzieciarnia nie dozna traumy. Jest plastycznie, kolorowo, chwilami strasznie, a chwilami zabawnie. To bardzo dobra, choć trochę staroświecka bajka. Nie na wyrost są reklamy mówiące, że to E.T. dla nowego pokolenia. Całość uzupełnia pięknie przygotowany dubbing. Trzeba przyznać, że wykonano tu kawał dobrej roboty. Dzięki temu baśń jest doskonale dopasowana do oczekiwań młodszej widowni. Jest pięknie, wzruszająco i bajkowo. Tak, jak powinno być. Potwór wyszedł z kina zachwycony i mówił, że wszystko mu się podobało.
Jedyny zgrzyt podczas seansu nastąpił jeszcze przed nim. Nie wiem czemu przed bajką dla dzieci wyświetlany jest zwiastun filmu “Złe Mamuśki”, gdzie leje się alkohol, panie rzucają ciężkim mięsem i opowiadają o aktach seksualnych. Potwór świetnie czyta napisy i w którymś momencie musiałem mu po prostu zasłaniać oczy. To był naprawdę mało przemyślany krok – może warto to zmienić przy kolejnych seansach?

Facebooktwittermail
Facebook

Dzieci z Bullerbyn

Bez wieczornego czytania dzień Potwornickich byłby nieważny. Ostatnio na warsztat trafiły Dzieci z Bullerbyn. Wydawać by się mogło, że książka, która powstała w 1947 roku nie ma szans przebić się do otoczonego nowoczesnymi wynalazkami dziecka. Nic bardziej mylnego. Potwór chłonął opowieść z wypiekami na twarzy i domagał się przedłużenia czasu czytania poza zakres wytrzymałości głosowej Taty Potwora. Jak to jest, że książka, na której wychował się Dziadek, a później Tata Potwora, ciągle znajduje akceptację w oczach żyjących w zupełnie innych epokach dzieci. O ile jeszcze dzieciństwo Dziadka Potwora było zbliżone do realiów opisanych w książce, to już wychowane wśród bloków kolejne pokolenie nie miało za bardzo możliwości doznać tej beztroski. A co dopiero mówić o Potworze, który nie dość, że mieszka w dużym mieście, to jeszcze otoczony jest wynalazkami, o których pisarce nawet nie mogło się śnić. Zafascynowanie Potwora pokazuje, że książka dla dzieci nie musi być mroczna, napakowana odniesieniami do technologii i pełna fantastyki, aby być ciekawą i wciągającą. Prawdziwy cud.

Dzieci z Bullerbyn
Myślę, że podstawą sukcesu Dzieci z Bullerbyn jest narracja. Pokazanie akcji z perspektywy bohaterki, z którą w taki czy inny sposób można się utożsamiać. Dziecko czuje, że to pisał ktoś, kto myśli podobnie jak ono. To nie jest zewnętrzny, obojętny narrator. Drugi ważny atut tej książki, to beztroska, skupienie się na rzeczach codziennych i prostych. Zabawach, które nie wymagają wydania olbrzymich pieniędzy, a raczej bogatej wyobraźni i odrobiny chęci. Wyraźnie widziałem, jak młodemu błyszczą oczy, gdy czytaliśmy o nocnej wyprawie nad jezioro pełne raków, albo o pływaniu łódką po jeziorze i wspinaczkach na skały. Te proste rzeczy trafiają do dzieci równie skutecznie, jak nie lepiej, niż wszystkie wyszukane elektroniczne gadżety i wynalazki. Być może nie do wszystkich. Byłem naprawdę zaskoczony, że Dzieci z Bullerbyn mają ciągle taką siłę oddziaływania na dziecięcą wyobraźnię. To naprawdę ponadczasowa lektura. Przetestujcie na swoich dzieciach, warto.

Facebooktwittermail
Facebook

Zwierzogród – Ładne, choć nieco przekombinowane

Zwierzogród to nowy film dla dzieci z wytwórni Disneya. Akcja skupia się na marzeniach i karierze Judy Hops – pierwszego królika policjanta – w tytułowym mieście zamieszkanym przez antropomorficzne zwierzęta. Nasza futrzasta bohaterka jest zdeterminowana, aby zostać najlepszą policjantką. Początek filmu pokazuje, jak hartowała się jej determinacja, a potem ciało podczas morderczych treningów w akademii policyjnej. Jest w tym pierwszym fragmencie jedna dość mocna scena, gdy młodziutka Hops przeciwstawia się lisowi huliganowi. Potwór trochę na niej podskoczył, ale potem było już spokojniej i weselej. Sam Zwierzogród robi piorunujące wrażenie. Złożone z kilku stref klimatycznych miasto, gdzie drapieżniki i roślinożerne żyją w zgodzie jest naprawdę fantastyczne. Nie chcąc zbytnio zdradzać fabuły powiem tylko, że nie wszystko idzie po myśli Hops, ale dzięki determinacji i początkowo trudnej współpracy z pewnym cwanym lisem – Nickiem Bajerem – udaje się jej osiągnąć cel.

zwierzogród

Czy bajka straszy dzieci? W filmie jest kilka scen, które trochę straszą dzieciaki (zdziczałe drapieżniki są… drapieżne. Myślę, że bezpieczną barierą wiekową jest 6 lat wzwyż. Myślę też, że dopiero trochę starsze dzieci zrozumieją fabułę. Ta, co nie jest specjalną wadą, jest dość skomplikowana. Nie przeszkadza to jednak młodszym w dobrej zabawie.

Czy bajka czegoś uczy? Myślę, że główny przekaz dotyczy tego, aby nie poddawać się i śmiało dażyć do celu. Jest to też opowieść o tym, że nie należy osądzać po pierwszym wrażeniu oraz o przyjaźni, która może się pojawić w najbardziej nieoczekiwanym miejscu.

A czy dorośli będą się dobrze bawić? Sądzę, że nawet lepiej niż dzieci. Bajka pełna jest smaczkow, które doceni dopiero starszy widz, obeznany z gatunkiem filmów sensacyjnych i policyjnych. Jest też cudowne odwołanie do Ojca Chrzestnego, przy którym prawie się popłakałem ze śmiechu. Ważne jest jednak to, że nie przesadzono ze spolszczaniem linii dialogowej. Nie ma tu przesadnych dowcipów na siłę, ani humoru kloacznego. Do tego, co jest już wyznacznikiem rodzimych wersji bajek, dubbing jest wspaniały. W żadnym momencie nie jest przesadzony, aktorzy nie dominują nad sobą, ale dobrano ich doskonale. Nie chciałbym wyróżniać żadnego z artystów, którzy użyczali swoich głosów, bo każdy jest po prostu świetny.

Zwierzogród uzyskał aprobatę zarówno Potwora, jak i Taty Potwora. Obaj dobrze się bawili, choć dla młodszego odbiorcy film będzie trochę zbyt przekombinowany w warstwie fabularnej.

PS Potworowi najbardziej podobały się leniwce.

PPS Moim ulubionym bohaterem jest Pazurian Clawhauser – pączuś kochany.

Facebooktwittermail
Facebook

Fistaszki – wzorcowy przykład bajki dla dzieci

Czas na kolejną recenzję bajek oglądanych przez Potwora. Po strasznym Dobrym Dinozaurze przyszedł czas na Fistaszki. Po niemiłych doświadczeniach związanych z ostatnim dziełem Pixara, szedłem do kina z pewnymi obawami. Na szczęście okazało się, że były one bezpodstawne, bo bajka spełniła wszystkie kryteria dobrej opowieści dla dzieci. Podobnie jak słynny komiksowy pierwowzór, który był tworzony przez 50 lat, skupia się na pokazaniu losów poczciwego Charliego Browna. Mały chłopiec, który bardzo stara się być w czymś dobry, a strasznie mu to nie wychodzi od początku budzi sympatię. Jednak z punktu widzenia Potwora najlepszym bohaterem filmu był piesek Snoopy oraz mały ptaszek Woodstock.

Historia toczy się dwutorowo przedstawiając podchody Charliego do nowej dziewczynki w klasie oraz przygody Snoopiego, który tworzy powieść o losach dzielnego psa, asa lotnictwa z czasów I wojny światowej, latającego na budzie. To oczywiście przeniesione z komiksów najważniejsze wątki, ale podano je w prostej, skondensowanej formie. Do tego animacja utrzymana jest w stylu opowieści obrazkowych z dodatkiem nowoczesnej technologii w tle. Dzięki częstemu przeskakiwaniu między wątkami bajka nie nuży młodego widza. Sama treść jest równie dobra. Bajka jest mądra i niesie ważne dla malucha wartości – ważna jest uczciwość, wiara we własne siły i wewnętrzna dobroć. Można powiedzieć, że bajka jest chwilami wręcz cukierkowo słodka, ale naprawdę podoba się dzieciakom. Dorosłym też powinna przypaść do gustu, choć nie wetknięto tu żadnych “smaczków” tłumaczeniowych – i bardzo dobrze.

fistaszki

Potworowi najbardziej podobał się Woodstock i Snoopy. To właśnie ich przygody wywoływały najwięcej uśmiechów u młodych widzów. Generalny odbiór bajki był niesamowicie pozytywny zarówno po stronie rodzica, jak i dziecka. Powtórzę jeszcze raz – to jest mądra, dobra bajka, wręcz wzorcowy przykład tego jak powinien wyglądać film dla dzieci. Także jeśli szukacie dobrego filmu dla dzieciaków, to powinniście wybrać Fistaszki. Gwarantuję, że sami też się uśmiechniecie. Potwór potwierdza! Kupimy to natychmiast, jak tylko wyjdzie na DVD.

Facebooktwittermail
Facebook

Dobry Dinozaur – Traumatozaur

Tata Potwora dostał wejściówki na przedpremierowy pokaz Dobrego Dinozaura. Oczywiście Potwór strasznie się ucieszył na nową bajkę i w pewien wtorek, gdy smog nie przegryzał się specjalnie przez ubrania, wyruszyli do kina. Uprzedzam, że tekst ujawnia kilka elementów fabuły.Dobry Dinozaur @DisneyTata Potwora ma wrażenie, że twórcy bajek starają się traumatyzować kolejne pokolenia młodych ludzi. Sztandarowym numerem, który stosują jest mordowanie rodzica. Dobry Dinozaur przemierza szlak wytyczony przez Bambi i doprowadzony do perfekcji w Królu Lwie. Sympatyczny tatuś dinozaur ginie w okolicznościach tragicznych, pozostawiając na los pastwy żonę i trójkę dzieci. A wszystko dlatego, że próbował skłonić swego syna, głównego bohatera, do tego, aby mniej się wszystkiego bał. Później powinno być już lepiej, powinna być jakaś hakuna matata czy coś. Nic bardziej mylnego.

Mały dinozaur jest wielokrotnie podtapiany, obijany o kamienie, zrzucany ze skały, goniony, gryziony, drapany, uderzany, miotany wiatrem czy kilkukrotnie traumatyzowany burzą z piorunami. Siedzący na fotelu obok Taty, Potwór co chwila wydawał z siebie dziwne dźwięki martwiąc się o sympatycznego zielonego gada. A potem nadeszła mega trauma. Podstawową zasadą każdego filmu, który nie jest horrorem, jest, że nie morduje się puchatych słodkich zwierzątek. Dobry Dinozaur idzie tu o krok dalej. W jednej chwili bohater ratuje spod zawalonego pni ślicznego liskocosia, by już za sekundę ten zniknął w paszczy pterodaktyla. I z paszczy tegoż wystaje puszysty ogon. Tata Potwora myślał, że Potwór – wielki miłośnik małych zwierzatek – rozleci się z wściekłości. Ponure burczenie “Jak to!? Co to ma być?!” trwało dłużą chwilę. A potem pterodaktyle zaczęły sobie wyszarpywać zwierza z paszcz. Brakowało tylko żeby go rozerwały, a ekran zbryzgała posoka i flaki.

To w zasadzie wyczerpuje zestaw scen drastycznych. Ale są jeszcze elementy smutne. Wspomnienia o zabitych rodzicach Dinozaura i jego człowieko-pieska. Halucynacje po uderzeniu kamieniem, w których bohater spotyka ducha zmarłego ojca. Oraz sceny pożegnań, które kroją serce tępym nożem. W rezultacie Potwór wyszedł z kina kompletnie skołowany. Było kilka scen, które były wesołe i śmieszne, ale zapytany czy film mu się podobał stanął pod ścianą kina, wzruszył ramionami i stwierdził, że “był strasznie smutny”. Oczywiście bajka jest kolejnym popisem technologii, który zrywa czapkę razem z głową, ale zabrakło tam zbilansowania scenariusza. Teraz Tata Potwora zastanawia się czy twórcy Dobrego Dinozaura współpracowali ze stowarzyszeniem psychiatrów i psychologów, bo ma ponure przeczucie, że sporo młodych ludzi po tej bajce będzie miało straszną traumę. A może Tata Potwora przesadza? Zawsze możecie osądzić sami.

Facebooktwittermail
Facebook

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén