Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: wyjazdy

Góry, doliny, śniegi, potoki i … zjazd na pupie

Tata Potwora jest uparty jak osioł i próbuje zaszczepić w potomku miłość do gór. Efekty są różne, o czym stali czytelnicy mogli przekonać się nie raz i nie dwa. Jednak teraz Potwór koniecznie chciał jechać w góry, bowiem miała to być wyprawa z nocowaniem. Tata Potwora zaplanował szereg atrakcji. Miejsce noclegowe wybrał dzięki poleceniu. I to był strzał w dziesiątkę, bo Górski Wierch tak spodobał się Potworowi, że nie chciał z niego wyjeżdżać. Jednak zanim Potworniccy dotarli na nocleg, musieli zmierzyć się ze zmienną aurą, zmęczeniem i marudzeniem.

góry

Plan wyjazdu w góry zakładał przede wszystkim wyprawę do Doliny Pięciu Stawów. Co prawda kamery TOPR pokazywały, że na miejscu jest sporo śniegu, ale do odważnych świat należy. Początek trasy znudził Potwora niepomiernie. Asfaltowa droga do Morskiego Oka jest rzeczywiście nieciekawa, choć można na niej obserwować ciekawe okazy rodzaju ludzkiego. Wzorcowym przykładem była czterosobowa grupa ubrana w stroje sportowe, która puszczała na pełen regulator z komórki jakieś podlejsze disco polo. Normalnie Tata Potwora pewnie by zabił, ale ponieważ był z dzieckiem, to wykazał się daleko idącą powściągliwością. A potem szlak skręcił w las i zostawił asfaltowy wybieg z tyłu.

góry dolina pięciu stawów

Ludzi zrobiło się znacząco mniej. Pogoda była przyzwoita, słoneczko świeciło, ale było zimno. A im wyżej w las, tym coraz częściej pojawiał się śnieg. I to nakrecało Potwora, który marudził na każdym większym podejściu. A potem zaczęło się ostatnie podejście do schroniska. I tam było już wesoło. W niektórych miejscach szlak był całkiem zasypany, a Tata Potwora zaczął się zastanawiać, jak uda im się stamtąd zejść. W schronisku Potwór był z siebie bardzo dumny, bo wszedł na najwyższą, jak dotąd, górę. Dookoła panowały zimowe klimaty i udało się nawet ulepić małego bałwanka. Potem zza gór wyleciał helikopter TOPR i krążył nad doliną ku uciesze Potwora. Tata Potwora tymczasem zaczął przygotowywać potomka do schodzenia po śniegu. Zapakował go w nieprzemakalne spodnie, co okazało się pomysłem zbawiennym. Podczas schodzenia koło Siklawy Potwór po prostu zjeżdżał na pupie po śniegu do czekającego kawałek niżej ojca. I tak w kółko, aż do miejsca, gdzie nie było już po czym zjeżdżać.

góry siklawa zjazd

W sumie tego dnia Potwór pokonał 16 km, co jest dużym wyczynem. Był jednocześnie najmłodszą osobą na tym szlaku czym budził podziw innych wędrowców. Tata Potwora puchł z dumy. Wyczyny potomka zostały nagrodzone wieczorną pizzą i słodyczami ze Słowacji. Zapytany o najfajniejsze rzeczy podczas wypadu Potwór odparł:

– Czekolada i zjeżdżanie na pupie po śniegu.

Facebooktwittermail
Facebook

Pieniny

Jak pamiętacie z poprzedniego wpisu, Potworniccy spędzili część tegorocznych wakacji w Pieninach. Tata Potwora miał ambitne plany związane z przegonieniem potomka po szczytach. Mama Potwora od początku mówiła, że raczej nie weźmie udziału w tych eskapadach, a Potwór nie do końca był przekonany czy chce gdziekolwiek chodzić. Zwiedzane zamki bardzo mu się podobały, a w jednym z nich widział ponoć nawet rękę ducha w studni. Jednak już spacery z campingu do Sromowców okazały się na tyle nudne, że należało co chwila pytać “daleko jeszcze?”. Tata Potwora ma na takie zapytanie odpowiedź, którą mordował go Dziadek Potwora – “dwie godziny”. To zawsze są dwie godziny, bez względu na to jak daleko jest naprawdę do celu. Tatę Potwora w młodości tekst ten straszliwie denerwował. Potwora też denerwuje. Zapowiedział zatem, że własnym dzieciom będzie mówił, że jeszcze 12 godzin. Stawka została podbita.

Pieniny

@Anna Sadurska-Czochra

Wyjście na Trzy Korony umilał Tacie Potwora ciągły jęk, że “pod górę”, “ile jeszcze” oraz “ja chcę wrócić do mamy”. Na górze było nawet fajnie, ale mimo lornetki nie dało się dojrzeć czekającej na powrót bohaterskich zdobywców szczytów rodzicielki. Skryła się w tym czasie pod parasolem, a w tłumie stojącym na szczycie ciężko było wykonać telefon. Samo schodzenie było już fajniejsze, zwłaszcza, że można było spędzić sporo czasu na liczeniu słojów w ściętym drzewie. Wyszło na to, że świerk miał ponad 80 lat, co bardzo Potworowi zaimponowało. Spływ Dunajcem kolejnego dnia był fajny do pierwszego zakrętu, potem też już było nudno, bo trzeba było siedzieć w jednym miejscu. Puszczanie kaczek w Grajcarku było już fajniejsze, podobnie jak plac zabaw na Palenicy i szaleńcza jazda wózkiem w rynnie. Za to schodzenie w strugach deszczu było bez sensu i błe. Dlatego Potwór odmówił kolejnych wypraw górskich i wybrał się do parku linowego. Tata Potwora obraził się na dziecko i poszedł sam na szczyty oglądać widoki i rozkoszować się słoneczną aurą. Na tym zakończyły się wycieczki górskie i rodzina opuściła Pieniny, aby odmoczyć się w basenach termalnych. Potwór był szczęśliwy. Tata Potwora mniej, bo na zakończenie poobijał się dodatkowo w rynnach, gdy uciekło mu specjalne koło do zjeżdżania. Góry są dla niego zdecydowanie bezpieczniejsze.

Facebooktwittermail
Facebook

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén