Potwór jest wspinaczem doskonałym. Kiedy tylko może zaczyna się na coś wdrapywać. W zasadzie nie robi mu różnicy czy jest to kanapa, fotel, drzewo, drabinka czy murek. Przynajmniej raz dziennie powoduje szybsze bicie serca u Taty lub Mamy Potwora włażąc gdzieś, gdzie wedle rodziców nie powinien. Wszystkie drabinki w dzielnicy zotały już gruntownie zwiedzone. Ulubioną pozycją Potwora jest wiszenie na rękach z nogami nad barierką i głową w dół. Robi to dodatkowe wrażenie, gdy bestia wisi wysoko nad ziemią. Tata Potwora stara się już nie patrzeć na to wszystko, ale potępiające spojrzenia innych rodziców na placu zabaw każą mu wyrazić werbalną troskę o los Potwora. Zwykle ogranicza się to do “uważaj, zejdź proszę, synu” i oczywiście trafia w pustkę. Przynajmniej sumienie jest czyste, a aprobata społeczna też jakby większa. I co z tego, jak za chwilę bestia wisi jeszcze wyżej?
Braki w osiedlowej infrastrukturze wspinaczkowej trzeba jakoś nadrabiać. Dlatego przy ładnej pogodzie co sobotę Tata Potwora ląduje w jednym z większych parków miejskich, gdzie jest zamek z dużą ilością lin. Potwór uwielbia to miejsce. Potrafi wspiąć się nawet na najwyższy punkt widokowy, zawieszony dobre 3 metry nad ziemią. Zwykle jest tam mnóstwo innych dzieci, które szaleją na równi z monstrum, więc Tata Potwora nie spotyka się tam raczej z potępiającymi spojrzeniami, bo wszyscy rodzice mają równo pozamiatane. Ale i tego było mało. Mama Potwora dowiedziała się, że w miejscowości obok jest duży plac zabaw z linami. Rodzina wybrała się do tamtejszego parku miejskiego – paradoksalnie jest tam bliżej niż do dużego parku w centrum. Plac zabaw spełnił wymagania Potwora. Najwyższa piramida linowa sięga na dobre 5 metrów w górę i oczywicie Potwór znalazł się na samej górze i radośnie machał do pobladłych rodziców. A później biegał po moście linowym i wołał “Tato, zobacz jaka jestem super małpa!”. Trudno zaprzeczyć.