Wydawało się, że jak dotąd sprawy damsko-męskie niespecjalnie zajmowały Potwora. Wśród kolegów i koleżanek pojawiały się oczywiście pierwsze zakochania, ale Potwór pozostawał na to wszystko obojętny. Rodzice uznali, że ma jeszcze czas na takie zabawy i specjalnie go o te sprawy nie wypytywali. Tymczasem dochodziły ich słuchy, że jeden kolega zakochał się w takiej koleżance, a tamten w innej, a ta koleżanka to znów zaczepia Potwora i chyba się w nim zakochała. Ten jednak pozostawał oazą spokoju. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy, bo na arenę wkroczyła dawna koleżanka z przedszkola. Brzmi to, jakby spotkali się ponownie po czterdziestu latach, a nie po dwóch miesiącach, ale skala wydarzeń jest adekwatna. Świetnie się razem bawili na placu zabaw, potem odprowadzali razem dalej niż wynikałoby to z tradycyjnej drogi do domu. Coś się kluło. A potem Potwór zaprosił ją na obchody urodzin, a potem ona jego.
Podczas tej drugiej imprezy Tata Potwora udzielał się towarzysko i rozmawiał z rodzicami Koleżanki Potwora. Rozmowa szła gładko, dzieci latały dookoła, hałas był nieziemski i generalnie było jak to na takich spędach bywa. Gdy zbliżał się czas zakończenia imprezy Tata Koleżanki podszedł do Taty Potwora i stwierdził tylko, że młodzież siedzi razem na pufach i sprawa wygląda poważnie. Chwilę później wrócił Potwór i skierował się z Tatą do wyjścia. W samochodzie rozmawiali o tym, że było fajnie na imprezie i wtedy Potwór rzucił bombą.
– Bo wiesz, ja jestem jej chłopakiem.
– O! – zainteresował się Tata Potwora – A co to znaczy?
– No, że się spotykamy i ona jest moją dziewczyną, i posłała mi buziaka, i ja się zawstydziłem.
No i pięknie. W końcu dopadło i Potwora. Ale trzeba przyznać, że w sposób bardzo cywilizowany i sympatyczny. Do tego rodzice Koleżanki Potwora to fajni ludzie, więc raczej nie pogonią Potwora ze strzelbą. A przynajmniej nie na tym etapie.