Tata Potwora

Blog szalonego taty

Category: Zabawy Potwora (Page 6 of 20)

Gry planszowe

Zagospodarowanie nadmiaru dziecięcego czasu wolnego bywa czasami trudne. Milusińscy potrafią marudzić na wszystko. To się nie podoba, to za nudne, tego nie chce robić. Są zatem takie chwile, gdy wydaje się, że nie ma już ratunku i pozostaje tylko tłuc głową w ścianę, aby zapewnić dziecięciu rozrywkę. Nic to, że w pokoju liczba zabawek przekracza wszelkie dopuszczalne normy. “Nudzi mi się!”, to hasło, które zna każdy rodzic. Na szczęście z pomocą przychodzą różnorodne gry planszowe. U Potwornickich bywają wprawdzie takie chwile, gdy gry planszowe też są nudne, ale jest ich na szczęście tyle, że można zawsze coś dobrać. Ostatnimi czasy Potwór wyraźnie przestał lubić dawnych faworytów. W kąt poszły, jeżyki, koty w worku, a nawet uwielbiane kiedyś domino. Na czoło rankingu wypłynął dość nieoczekiwany faworyt, którego bestia wypatrzyła na szczycie szafy w dużym pokoju. Od pierwszej chwili Potwór zapałał do niej miłością i może grać prawie bez przerwy. Mowa tutaj o słynnym Ticket to Ride, znanym w Polsce pod tytułem “Wśiąść do pociągu”.

gry planszowe

Tego dnia trwała już czwarta rozgrywka w pociągi. Tata Potwora nerwowo liczył wagoniki i bilety, obliczając czy uda mu się poprowadzić trasę z Los Angeles do Miami przez Montreal. Tymczasem Potwór co chwila stawiał kolejne kawałki swoich tras, blokując przy okazji ruchy rodzica. Z rozgrywki na rozgrywkę robi się coraz lepszy, szuka nowych strategii i zaczyna myśleć kilka ruchów do przodu. Oczywiście gra toczy się na razie w “otwarte karty”, ale i tak Mama i Tata Potwora są pod wrażeniem umiejętności potomka. Niestety nie umie on jeszcze za dobrze radzić sobie z przegrywaniem. Jednak rodzice uznali, że nie ma przebacz i opcja “Let the Wookie win” nie wchodzi w grę. Dlatego często zdarzają się fochy, po których plansza wędruje w kąt na kilka godzin. Czasami Potwór prosi też rodziców, aby poczekali na niego z kończeniem gry. Zwykle ta prośba zostaje rozpatrzona pozytywnie. W drugą stronę jest już jednak gorzej. W ostatniej rozgrywce Tata Potwora poprosił o dodatkowy czas, na co otrzymał odpowiedź odmowną skwitowaną hasłem “Gra się żeby wygrać”.

Zostanie Ci to synu zapamiętane, oj zostanie. Tata Potwora też ma chyba prawo się obrazić, prawda?

Facebooktwittermail
Facebook

Marna zima tej zimy

Dziś temat trochę lżejszy, a związany z panującą za oknami aurą. Zimy ostatnimi laty są coraz słabsze. To tylko kolejny dowód na tezę, że za młodości Taty Potwora wszystko było lepsze. Patrząc wstecz ma wrażanie, że położona pod blokiem górka była okupowana już tak od połowy listopada do późnych dni lutego. Oczywiście, gdyby sprawdzić to z rzeczywistymi raportami pogodowymi, mogłoby się okazać, że tych śnieżnych dni wcale nie było tak dużo. Nie zmienia to faktu, że Tacie Potwora wydaje się, że zima trwała i trwała. I było to bardzo fajne, bo można było całe popołudnia spędzać szalejąc na sankach. Zwłaszcza, że Tata Potwora miał takie zbudowane osobiście przez Wujka-Dziadka. I były to najszybsze sanki na całym osiedlu. Jak Tata Potwora mknął z górki, to nie było na niego mocnych. Regularnie wygrywał też nieformalne konkursy na najdalszy przejazd, zostawiając konkurencję daleko w tyle. Niestety sanki nie przetrwały do naszych czasów, po tym jak po szczególnie dalekim wyskoku ze śnieżnej skoczni nadmierna liczba kilogramów Taty Potwora, spotęgowana działaniem podstępnej grawiatacji, połamała wszystkie deseczki i wygięła groteskowo jedną z płóz. Ale co się człowiek najeździł to jego. Za to Potwór nie bardzo ma okazję skorzystać z zimy. Rok temu było jej raptem kilka dni, a tym razem też nie za wiele. A przecież możliwość szaleństwa z sankami i na śniegu, to jedne z najfajniejszych chwil dzieciństwa. Wystarczy chwilę poobserwować ile radości sprawia dzieciakom ganianie po górce, wywrotki i szalone zjazdy, aby uśmiech zagościł na twarzy każdego – no może nie każdego.

zima

Spadł śnieg. Niewiele, ale spadł. Wyglądało na to, że w końcu przyszła zima. Potwór został zapakowany w rozbudowany strój antyśniegowy i wyciągnięty na sanki. Tata Potwora z przyjemnością zmienił się w konia pociągowego i zawiózł potomka w pobliże osiedlowej górki. A ta była znów oblężona i taka trochę mało pokryta śniegiem. Spomiędzy kęp trawy wyglądały nieśmiało placki zlodowaciałego śniegu, po którym pędziły różnorodne pojazdy. Tata Potwora pomyślał, że z tej jazdy, to raczej nic nie będzie, ale zdecydowanie się pomylił. Potworniccy wdrapali się na górkę. O dziwo Potwór zgodził się na propozycję, by spróbować zjechać samemu. Co więcej, zaczął się uczyć sterować i co chwila dokonywał kolejnego zjadu. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a i zdrowo na niej pokraśniał. W przerwach obserwowania wyczynów potomka, Tata Potwora obserwował innych rodziców. Na szczególną uwagę zasługiwały mamy, które postanowiły wchodzić na zalodzoną górkę w kozaczkach na wysokim obcasie. W podziw wprawiła Tatę jedna z mam, która w takich właśnie butach popędziła w dół zbocza, aby ratować córkę po przewrotce. Przynajmniej 3/4 górki oczekiwało spektakularnej katastrofy. Niestety, a może na szczęście, do niej nie doszło. Za to podczas kolejnego zjadu potężną kraksę zaliczył Potwór. Tata Potwora nie popędził jednak na ratunek tylko popatrzył, co czyni potomek. Ten wstał, otrzepał się i z uśmiechem jak księżyc zawołał na pełen regulator:

– Ale się fajnie wywaliłem!

No i czego jeszcze dziecku potrzeba do szczęścia? Więcej zimy prosimy!

Facebooktwittermail
Facebook

Wojna

Miało być przed Nowym Rokiem, a wyszło jak zawsze i jest po. Są rzeczy, których po prostu nie da się przewidzieć i dezorganizują skutecznie wszelkie plany. Są też rzeczy, które są przewidywalne aż do bólu. Jedną z nich jest wojna. Aż by się chciało zacytować pewną grę postapokaliptyczną, ale nie będziemy tu uprawiać krypto (nomen omen) reklamy*. Powiedzmy sobie szczerze, że wojna i jej wszelkie pochodne są ulubionym tematem zabaw kolejnych pokoleń dzieciaków. Płeć nie ma tu specjalnego znaczenia, choć oczywiście na zgubny urok broni najmniej odporni są chłopcy. Za czasów młodości Taty Potwora na topie byli “Czterej Pancerni i Pies”. Każdy śmietnik w okolicy nazywał się Rudy, a każdy pies, bez względu na rasę i rozmiar, był Szarikiem. Biegało się z karabinem zrobionym z paru badyli, wrzeszczało ratatatatatata, a funkcję granatów pełniły byle jakie PRL-owskie klocki lub co gorsza kamienie. Trup ścielał się gęsto, często już na etapie ustalania, kto jest którym bohaterem tej najważniejszej sagi. Tylko nieliczni posiadali plastikowe, wydające upiorne dźwięki karabiny lub pistolety na kapiszony. Jak ktoś miał korkowca, to był normalnie królem podwórka. Dzięki filmowi utarło się, że wojna to wesoła przygoda, gdzie morduje się Niemców. Co prawda Pradziadek Potwora, który przeszedł od Oki po Wisłę, twierdził, że nie jest tak fajnie. Na dowód pokazywał blizny po niemieckich kulach i twierdził, że on się dość w życiu nawojował za całą rodzinę z przyległościami. Wydawać by się mogło, że pokolenie Potwora, który nie widział ani pół odcinka “Pancernych”, będzie odporne na uroki wojny. Akurat.

wojna

Potwór uwielbia wszelkie karabiny, pistolety i walki. Między innymi dlatego Tata Potwora nie pozwala mu na razie oglądać słynnej gwiezdnej sagi. Na nic jednak jego i Mamy Potwora wysiłki. Potomek doskonale wie do czego służą wszelkie narządzia wojenne i z uporem godnym lepszej sprawy bawi się w wojnę. Funkcję zakazanej w domu broni palnej pełnią kije, palce czy kredki. Cóż z tego, że w domu nie ma zabawkowych pistoletów, jak może nimi być cokolwiek. Tata Potwora próbował kiedyś dociec, skąd biorą się te wojenne zamiłowania. Wychodzi na to, że jakby się rodzic nie starał, zabawkowa broń trafi do dzieci. Kiedyś przynajmniej słynne duńskie klocki były od niej wolne, ale zestawy pirackie i związane z gwiezdną sagą dokonały zmiany idealisytcznych założeń. Inne popularne zabawki nie kryją się nawet z militarnymi skłonnościami, a sklepy dla młodych pełne są pistoletów, żołnierzyków, czołgów, helikopterów, myśliwców i innych przedmiotów służących do krzywdzenia bliźnich. Tata Potwora uważa, że potomek mógłby posiadać np. pistolet na piankowe strzałki, ale napotyka tutaj zdecydowany opór Mamy Potwora. Ustalili zatem razem, że młody otrzyma takową zabawkę lub pozwolenie na jej zakup, o ile uda mu się udowodnić, że potrafi się nimi racjonalnie bawić. Na razie idzie mu słabo. U najlepszego przyjaciela dorwał właśnie taką broń i wycelował w Mamę, po czym pociągnął (podobno przypadkiem) za spust. Punktów na tym nie zarobił, oj nie. Często za to bawi się w wojnę klockami. Ostatnio Tata Potwora usłyszał następujący monolog:

– Uwaga! Następuje rozpętanie wojny światowej. – tu ludziki walczą ze sobą. Jeden pada na twarz. – Zły pokonany hurra! Uwaga uwaga! wojna zostaje odwołana.

I już. Szybko i sprawnie.

*Będziemy ją uprawiać jawnie i z pełną premedytacją, jak nam za nią zapłacą. Może być w klockach, wiadomo jakiej marki 😉

Facebooktwittermail
Facebook

Mikołaj, Mikołaje

Tegoroczne Mikołajki Potwór zapamięta chyba na długo. Działo się bardzo wiele i całą imprezę Potwór obchodził w sumie trzy razy. Pierwsza impreza odbywała się w pracy Taty Potwora. Bestia przybyła na miejsce już wcześniej i zabrała się za pomaganie w organizacji sali multimedialnej. Tego dnia dział Taty Potwora wywrócił działanie firmy do góry nogami. Wszystkie sale konferencyjne zostały oddane we władanie dzieci. W jednej przygotowano poczęstunek (Potwór zrobił się zielony od zjedzonych słodyczy), świąteczną muzykę i wielką choinkę do pomalowania. W drugiej zorganizowano kącik zabaw i rysowania. O dziwo, wykładziny całkiem dobrze zniosły ciastolinę. Trzecia sala została przerobiona na kino. Potrójny zestaw monitorów zestawu wideokonferencyjnego zmieniono w potrójny ekran, gdzie można było oglądać bajki. Potwór dzielnie pomagał Tacie w wyborze i przygotowaniu projekcji. A potem przybył Mikołaj, który był bardzo porządnym Mikołajem. Wypytał o wszystko co trzeba, dał cukierki oraz prezent – fajną książkę. Potwór był strasznie podekscytowany towarzyszącymi Mikołajowi elfami. Tata Potwora trochę też. Impreza rozkeciła się na dobre, a jeszcze w jej trakcie bestia wzięła udział w specjalnym filmie. Było naprawdę mnóstwo atrakcji.

Mikołaj

Drugi Mikołaj przybył w nocy z soboty na niedzielę. Zostawił całą stertę drobnych prezentów, głównie słodyczy oraz figurkę LEGO Simpsons – słynnego już kota z toporem do rąbania lasu. Był też kalendarz adwentowy i przesyt słodyczy. A na dokładkę wieczorem odbyło się robienie i pieczenie pierniczków z Mamą Potwora. I jeszcze z rozpędu zrobili razem dwie blachy mufinków orzechowych. Mniam mniam. A przecież jeszcze był poniedziałek, gdzie Potwór wychodził na spotkanie z Mikołajem do osiedlowego domu kultury. Tamtejszy Mikołaj był cokolwiek podejrzany, bo mówił ponoć bardzo cicho, ale dał jajko niespodziankę, więc było fajnie. I jeszcze na zajęciach z kreatywnego myślenia były drobne upominki. Pełnia szaleństwa.

Teraz przed nami gwiazdka. Tata Potwora zastanawia się, jak zapakować się z całym majdanem do pociągu.

Facebooktwittermail
Facebook

Kuchenne specjały

Gotowanie jest fajne. Przynajmniej Tata Potwora lubi kuchenne specjały. Niestety Potwór nie zawsze docenia wysiłki wkładane w przygotowanie smacznego i zdrowego posiłku. Nie od dziś wiadomo, że dzieci najchętniej żywiłyby się frytkami z ketchupem oraz czekoladą. No może Potwór dorzuciłby jeszcze kilka warzyw – w formie surowej. Utrudnia to niejako przygotowania posiłków. Spowodowało różnież, że Tata Potwora raczej już nie eksperymentuje, tylko gotuje tak, aby istniała szansa na zjedzenie posiłku przez potomstwo. Podobnie postępuje Mama Potwora, bo też nie lubi wysłuchiwać marudzenia, że coś jest błe i niedobre. Udaje się jej też zachęcić syna do pomocy w przygotowywaniu ciast i ciasteczek. Do zwykłego gotowania Potwór nie miał do tej pory zapędów, choć w zabawach pojawia się wątek przygotowywania posiłków. Dodajmy, że wysoce oryginalnych.Kuchenne specjałyPewnego dnia Potwór wytargał na środek pokoju wielkie pudło ze wszystkimi zabawkami, które nie są klockami LEGO. Wybebeszył wszystko na podłogę i zasiadł przed pustym pudłem. Później zaczął wybierać mniejsze przedmioty i gromadzić je obok pojemnika. Tata Potwora obserwował to wszystko z zainteresowaniem zza książki. Później przyniósł drewnianą łyżkę i rozpoczął proces wrzucania różnych rzeczy do zbiornika. Mieszał to wszystko, cmokał, a potem podszedł do Taty z łyżką i zapytał.

– Chcesz spróbować mojej zupy?

– Hmm… a co to za zupa?

– Normalna, z krwi wampira, gotowana na kościach wilkołaka.

Tata Potwora omal się nie udusił z wrażenia, ale grzecznie spróbował kuchennego specjału i stwierdził, że jak na jego gust jest trochę za wytrawna. Potwór nie zraził się tym i wrócił do pudła. Po chwili przyniósł kawał tektury pokryty brokatem.

– A może chcesz kanapkę?

– Chętnie, a z czym jest?

– Z kocim żwirem, pychota.

Facebooktwittermail
Facebook

Page 6 of 20

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén