Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: dziecko (Page 3 of 25)

Ryba, choć świeża, nie wszystkich uderza

Niedawno Potworniccy udali się na krótki wypad do Ojcowa. Jesienią okolica wygląda przepięknie, a ponieważ pogoda zapowiadała się w miarę znośna, uznano, że można pojechać. Tata Potwora miał w tym wszystkim ukryty plan, bo wiedział, że na miejscu czai się dobra ryba. A dokładniej Pstrąg Ojcowski, na którego ostrzył sobie zęby już od dawna, tylko różne rzeczy stawały mu na drodze. A to Mama Potwora wymyśliła wyjście do małpiego gaju, a to znów jakiś park i cała wyprawa była odkładana na słynne wieczne nigdy. Jednak tym razem, jakoś się udało. Rodzina zapakowała się do Potwórmobilu i pojechała. Po drodze dwa razy była ulewa, a raz wyjątkowo porywisty wicher. Jednak to nie zrażało dzielnych wycieczkowiczów. Okazało się jednak, że Mama Potwora nie ma odpowiedniego obuwia, a Potwór źle się czuje, więc plan, aby zejść ze Złotej Góry do Doliny Sąspowskiej spalił na panewce. A szkoda, bo Tata Potwora liczył, że uda się znaleźć bobry, które upodobały sobie to miejsce. Potwórmobil zjechał zatem na dół doliny i zaczęło się spacerowanie.

Pyszna ryba jest pyszna

Rodzina zwiedziła ruiny zamku, a potem poczłapała dołem w stronę wędzarni. W głowie Taty Potwora pływała ryba. Był niemiłosiernie głodny i koniecznie chciał ją zjeść. Z kolei Potwór na wieść o tym, że na obiad będzie ryba, zmarkotniał i zaczął marudzić. W rezultacie tylko Tata zajadał się pysznym wędzonym pstrągiem potokowym, a Potwór z Mamą poszedł na ziemniaka. Ojciec rodu postanowił jednak kupić do domu jedną wędzoną rybę, aby podzielić się z małżonką. Przy okazji dokarmiał lokalną kicię, która wyspecjalizowała się w żebractwie. Potem rodzina zebrała się w komplecie, kupiła orzechy od lokalnego sprzedawcy orzechów i wróciła do domu. Dwa dni później Mama Potwora stwierdziła, że skoro ryba nie została jeszcze w całości zjedzona, to można nią poczęstować potomka. Ten podszedł do sprawy nieufnie. Przyjrzał się krytycznie, obwąchał, spróbował, po czym stwierdził:

– Fuj, fuj. Oddalam się z listy fanów tej ryby – i poszedł.

I bardzo dobrze, bo Tata Potwora został fanem wielkim i będzie więcej dla niego.

Facebooktwittermail
Facebook

Dziewczyna i chłopak

Wydawało się, że jak dotąd sprawy damsko-męskie niespecjalnie zajmowały Potwora. Wśród kolegów i koleżanek pojawiały się oczywiście pierwsze zakochania, ale Potwór pozostawał na to wszystko obojętny. Rodzice uznali, że ma jeszcze czas na takie zabawy i specjalnie go o te sprawy nie wypytywali. Tymczasem dochodziły ich słuchy, że jeden kolega zakochał się w takiej koleżance, a tamten w innej, a ta koleżanka to znów zaczepia Potwora i chyba się w nim zakochała. Ten jednak pozostawał oazą spokoju. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy, bo na arenę wkroczyła dawna koleżanka z przedszkola. Brzmi to, jakby spotkali się ponownie po czterdziestu latach, a nie po dwóch miesiącach, ale skala wydarzeń jest adekwatna. Świetnie się razem bawili na placu zabaw, potem odprowadzali razem dalej niż wynikałoby to z tradycyjnej drogi do domu. Coś się kluło. A potem Potwór zaprosił ją na obchody urodzin, a potem ona jego.

dziewczyna i chłopak

Podczas tej drugiej imprezy Tata Potwora udzielał się towarzysko i rozmawiał z rodzicami Koleżanki Potwora. Rozmowa szła gładko, dzieci latały dookoła, hałas był nieziemski i generalnie było jak to na takich spędach bywa. Gdy zbliżał się czas zakończenia imprezy Tata Koleżanki podszedł do Taty Potwora i stwierdził tylko, że młodzież siedzi razem na pufach i sprawa wygląda poważnie. Chwilę później wrócił Potwór i skierował się z Tatą do wyjścia. W samochodzie rozmawiali o tym, że było fajnie na imprezie i wtedy Potwór rzucił bombą.

– Bo wiesz, ja jestem jej chłopakiem.

– O! – zainteresował się Tata Potwora – A co to znaczy?

– No, że się spotykamy i ona jest moją dziewczyną, i posłała mi buziaka, i ja się zawstydziłem.

No i pięknie. W końcu dopadło i Potwora. Ale trzeba przyznać, że w sposób bardzo cywilizowany i sympatyczny. Do tego rodzice Koleżanki Potwora to fajni ludzie, więc raczej nie pogonią Potwora ze strzelbą. A przynajmniej nie na tym etapie.

Facebooktwittermail
Facebook

Kałuże to naturalne środowisko dla Potwora

Ostatnimi czasy aura nas nie rozpieszczała. Przenikliwe zimno i padający deszcz, spowodowały, że na chodnikach i ulicach pojawiły się kałuże. Potwór musiał przestać nosić wyjątkowo przemakalne trampki, a rodzice stanęli przed koniecznością zakupu nowych kaloszy, bo ze starych dziecko po prostu wyrosło. Przyszły w samą porę, bo Tata Potwora zastanawiał się już czy nie trzeba będzie nabyć pontonu, albo innego kajaka. Potwór radośnie kicał w nich do szkoły, za nic mając rwące rzeki płynące ulicami. Oczywiście radośnie było tylko ze względu na kałuże, a nie na konieczność udania się do szkoły. Jednak lepszy taki motywator niż żaden.

Potwór kocha kałuże

Zazwyczaj Tata Potwora odprowadza potomka do szkoły trzy razy w tygodniu, ale praktycznie nigdy z niej nie odbiera. Wynika to z prostego faktu, że kończy pracę zazwyczaj później niż Potwór wychodzi ze szkoły. Jednak w tym tygodniu wyszło trochę inaczej, bo ze względu na poranne wdrożenie, Tata Potwora wrócił wcześniej. I tym samym spadł na niego przywilej odbioru dziecka ze szkoły. Potwór się wielce zdziwił, ale też ucieszył. Mniej się ucieszył, że nie może iść na plac zabaw, bo strumienie deszczu skutecznie do tego zniechęcały.

Jednak po drodze natrafił na kałuże. Dużo kałuż. I zaczął po nich skakać, bo jak wiadomo, są one środowiskiem naturalnym Potwora. I skakał pełen zapału i radości. Aż w pewnym momencie, rozległo się głośne “plusk” i dziecię zamarło.

– Co się stało? – zapytał Tata Potwora.

– Chyba za mocno skoczyłem, bo nalało mi się dużo wody wierzchem.

Po czym skakał dalej, równie intensywnie. Bo w sumie nie miał się już czego obawiać.

Facebooktwittermail
Facebook

Gorce – rodzicielska droga przez mękę

Tata Potwora zabrał potomka w Gorce. Zrobił to tylko dlatego, że dziecię oficjalnie i przy świadkach stwierdziło, że chce znów jechać w góry. Po poprzednich doświadczeniach rodziciel upewniał się wielokrotnie czy potomek wie co czyni i czy aby na pewno chce udać się na taki wypad. Gorce niby niższa od Tatr, ale nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Pogoda miała być piękna, a chęć udziału w wyjeździe zadeklarował przyjaciel Taty Potwora, którego młody bardzo lubi. Wszystko wskazywało zatem na to, że będzie to wyprawa udana. Można było przypuszczać, że nie będzie tak pięknie.

Gorce

Początek był wielce obiecujący. Potwór nawet w miarę sprawnie zebrał się na wyjazd i pokopyrtał do samochodu. Wujek czekał jedynie 10 minut. W drodze też było fajnie, bo graliśmy w Car Cards od Trefla, co okazało się zabawą wysoce zajmującą. A potem już nie było tak różowo. Sto metrów od rozpoczęcia szlaku Potwór zarządził pierwszy postój. Następny 99 metrów dalej. Kolejny 98. A potem znalazł większy od siebie kij, wyglądający jak kostur Gandalfa i kazał go taszczyć ze sobą. A potem był kolejny postój i jeszcze jeden, a dalej przerwa na kanapkę. Tym sposobem droga na Turbacz, która powinna zająć 2 godziny, trwała około 3. Potem było fajnie, bo były frytki w schronisku.

Lekkie podejście na szczyt Turbacza było już męczące, a potem droga dół dłużyła się i dłużyła. Dobrze, że było błoto i “droga potworowa”, czyli ścieżki idące obok głównego szlaku. Ale i to się znudziło, a schodzić trzeba było szybciej, bo nieuchronnie nadciągał zmrok. Potwór robił przerwy. Wisiał na ręce Taty Potwora. Lamentował. Kładł się na ziemi. A w końcu dostał kolki i Tata Potwora musiał go nieść na barana. Do dziś go wszystko boli.

W końcu drużyna zeszła do Koninków. Tam Potwór i Wujek zostali przy sklepie spożywczym, a Tata Potwora poszedł po samochód. W drodze powrotnej Potwór stwierdził, że góry są głupie, bo się trzeba męczyć. Na pytanie czy za tydzień pojedzie w Pieniny, wrzasnął tylko rozdzierająco “NIE!”. Może i dobrze, bo kolejnej takiej marudzącej wyprawy Tata Potwora mógłby nie przeżyć.

Facebooktwittermail
Facebook

Minecraft

Potwór męczy rodziców o możliwość grania w Minecrafta. Rodzice są raczej przeciwni, co wywołuje zrozumiały bunt potomka. Tacie Potwora gra nie podoba się na tak wielu płaszczyznach, że w zasadzie obejmuje je wszystkie. Jednak zasadniczą jest kwestia estetyki gry, która kompletnie do Taty Potwora nie przemawia. Obronił się skutecznie przed tym tytułem wcześniej, obroni się i teraz. Co prawda Potwór grał już w tę grę u kolegi, ale nie zmienia to faktu, że Tata Potwora na samo brzmienie słowa Minecraft czuje głęboką niechęć. O ile idea budowania czegoś ma jeszcze sens, o tyle element rozgrywek sieciowych i graczy konkurujących ze sobą i nawalających się również, nijak do niego nie przemawia. Do tego gra wygląda tak, że oczy wypływają z orbit. Nie po to człowiek walczył o konsole nowej generacji, żeby teraz gry wyglądały jak pierwszy Quake i to w dodatku bez GL-a. Nakręcany wokół Minecrafta szał jest dla Taty Potwora niepojęty. Znaczy doskonale rozumie skąd on się bierze i jak jest sterowany, ale nie ma zamiaru mu się poddać.

Minecraft

Potwór jęczał przez cały dzień, że chciałby mieć dostęp do Minecrafta. Tata Potwora skutecznie odpierał ataki twierdząc, że najpierw musi sam w to zagrać żeby zobaczyć czy można pozwolić na zabawę dziecku. Pewnikiem będzie musiał odpalić wersję demonstracyjną i zaryzykować wypalenie oczu, i tak już zmęczonych pracą przy komputerze, przez patrzenie na ten paskudny tytuł. Niestety będzie to musiało nastąpić wcześniej, niż później, bo obiecał Potworowi, że rozpatrzy sprawę. Co prawda Mama Potwora też nie jest specjalnie przychylna tej grze, ale słowo się rzekło. Próbowała ostatnio wyperswadować potomkowi ten tytuł, mówiąc, że tam się walczy z innymi graczami i ona nie chce o tym słyszeć. Potwór pomyślał chwilę, po czym rezolutnie odpowiedział.

– Nie ma sprawy. Ja nie będę ci o tym mówił, tylko to robił.

PS Gwiezdnych Wojen też jeszcze Potwór nie widział.

Facebooktwittermail
Facebook

Page 3 of 25

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén