Tata Potwora zabrał potomka w Gorce. Zrobił to tylko dlatego, że dziecię oficjalnie i przy świadkach stwierdziło, że chce znów jechać w góry. Po poprzednich doświadczeniach rodziciel upewniał się wielokrotnie czy potomek wie co czyni i czy aby na pewno chce udać się na taki wypad. Gorce niby niższa od Tatr, ale nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Pogoda miała być piękna, a chęć udziału w wyjeździe zadeklarował przyjaciel Taty Potwora, którego młody bardzo lubi. Wszystko wskazywało zatem na to, że będzie to wyprawa udana. Można było przypuszczać, że nie będzie tak pięknie.
Początek był wielce obiecujący. Potwór nawet w miarę sprawnie zebrał się na wyjazd i pokopyrtał do samochodu. Wujek czekał jedynie 10 minut. W drodze też było fajnie, bo graliśmy w Car Cards od Trefla, co okazało się zabawą wysoce zajmującą. A potem już nie było tak różowo. Sto metrów od rozpoczęcia szlaku Potwór zarządził pierwszy postój. Następny 99 metrów dalej. Kolejny 98. A potem znalazł większy od siebie kij, wyglądający jak kostur Gandalfa i kazał go taszczyć ze sobą. A potem był kolejny postój i jeszcze jeden, a dalej przerwa na kanapkę. Tym sposobem droga na Turbacz, która powinna zająć 2 godziny, trwała około 3. Potem było fajnie, bo były frytki w schronisku.
Lekkie podejście na szczyt Turbacza było już męczące, a potem droga dół dłużyła się i dłużyła. Dobrze, że było błoto i “droga potworowa”, czyli ścieżki idące obok głównego szlaku. Ale i to się znudziło, a schodzić trzeba było szybciej, bo nieuchronnie nadciągał zmrok. Potwór robił przerwy. Wisiał na ręce Taty Potwora. Lamentował. Kładł się na ziemi. A w końcu dostał kolki i Tata Potwora musiał go nieść na barana. Do dziś go wszystko boli.
W końcu drużyna zeszła do Koninków. Tam Potwór i Wujek zostali przy sklepie spożywczym, a Tata Potwora poszedł po samochód. W drodze powrotnej Potwór stwierdził, że góry są głupie, bo się trzeba męczyć. Na pytanie czy za tydzień pojedzie w Pieniny, wrzasnął tylko rozdzierająco “NIE!”. Może i dobrze, bo kolejnej takiej marudzącej wyprawy Tata Potwora mógłby nie przeżyć.
michmir
Wyrazy współczucia. Z mojego doświadczenia pomaga zabranie rówieśnika.
Tata Potwora
Poprzednio pojechali we dwóch. Nie wiem czy było gorzej, ale podobnie 🙂
Tata Potwora
Spływ Dunajcem był zaliczony już ponad rok temu w wakacje 🙂 Zimowe szaleństwa to już z Mamą Potwora. Ja jeździłem na nartach dwa razy – pierwszy i ostatni.
Konrad | fathersday.pl
Mnie coś kusiło, żeby dzieciaki wziąć w tym roku w Bieszczady, ale na drugim ramieniu coś innego szeptało mi do ucha, że z kolegami będzie fajniej. To nie była trudna decyzja. W Bieszczady wypad rodzinny zrobimy w przyszłym roku.
Tata Potwora
Jakbyś robił znów męski wypad i miał miejsce dla dodatkowego balastu, to daj proszę znać 🙂