Tata Potwora

Blog szalonego taty

Category: Wyjazdy (Page 4 of 4)

Pieniny

Jak pamiętacie z poprzedniego wpisu, Potworniccy spędzili część tegorocznych wakacji w Pieninach. Tata Potwora miał ambitne plany związane z przegonieniem potomka po szczytach. Mama Potwora od początku mówiła, że raczej nie weźmie udziału w tych eskapadach, a Potwór nie do końca był przekonany czy chce gdziekolwiek chodzić. Zwiedzane zamki bardzo mu się podobały, a w jednym z nich widział ponoć nawet rękę ducha w studni. Jednak już spacery z campingu do Sromowców okazały się na tyle nudne, że należało co chwila pytać “daleko jeszcze?”. Tata Potwora ma na takie zapytanie odpowiedź, którą mordował go Dziadek Potwora – “dwie godziny”. To zawsze są dwie godziny, bez względu na to jak daleko jest naprawdę do celu. Tatę Potwora w młodości tekst ten straszliwie denerwował. Potwora też denerwuje. Zapowiedział zatem, że własnym dzieciom będzie mówił, że jeszcze 12 godzin. Stawka została podbita.

Pieniny

@Anna Sadurska-Czochra

Wyjście na Trzy Korony umilał Tacie Potwora ciągły jęk, że “pod górę”, “ile jeszcze” oraz “ja chcę wrócić do mamy”. Na górze było nawet fajnie, ale mimo lornetki nie dało się dojrzeć czekającej na powrót bohaterskich zdobywców szczytów rodzicielki. Skryła się w tym czasie pod parasolem, a w tłumie stojącym na szczycie ciężko było wykonać telefon. Samo schodzenie było już fajniejsze, zwłaszcza, że można było spędzić sporo czasu na liczeniu słojów w ściętym drzewie. Wyszło na to, że świerk miał ponad 80 lat, co bardzo Potworowi zaimponowało. Spływ Dunajcem kolejnego dnia był fajny do pierwszego zakrętu, potem też już było nudno, bo trzeba było siedzieć w jednym miejscu. Puszczanie kaczek w Grajcarku było już fajniejsze, podobnie jak plac zabaw na Palenicy i szaleńcza jazda wózkiem w rynnie. Za to schodzenie w strugach deszczu było bez sensu i błe. Dlatego Potwór odmówił kolejnych wypraw górskich i wybrał się do parku linowego. Tata Potwora obraził się na dziecko i poszedł sam na szczyty oglądać widoki i rozkoszować się słoneczną aurą. Na tym zakończyły się wycieczki górskie i rodzina opuściła Pieniny, aby odmoczyć się w basenach termalnych. Potwór był szczęśliwy. Tata Potwora mniej, bo na zakończenie poobijał się dodatkowo w rynnach, gdy uciekło mu specjalne koło do zjeżdżania. Góry są dla niego zdecydowanie bezpieczniejsze.

Facebooktwittermail
Facebook

Namiot

Wakacje to czas wyjazdów. W tym roku Mama Potwora postanowiła, że rodzina powinna wybrać się na kilka dni gdzieś pod namiot. Wiązało się to z szeregiem przygotowań, do których Tata Potwora nie bardzo miał głowę, ale postanowił stanąć na wysokości zadania i wymyślić plan działania. Ze względów odległościowych i finansowych padło na nieodległe Pieniny. Tata Potwora zawsze odwiedzał je w partiach dolnych, więc perspektywa krótkich wycieczek górskich bardzo go ucieszyła. Potwór co prawda marudził, że jednak nie do końca lubi góry, ale dał się przekonać. Nie żeby miał jakiś wybór, ale zawszeć warto było zapytać. Ukoronowaniem wyjazdu miał być wypad do basenów termalnych na wielogodzinne moczenie kuprów. Zatem pewnego upalnego dnia rodzina zapakowała się do samochodu i ruszyła na południe.

Namiot

@Ania Sadurska-Czochra

Pierwszy camping był bardzo przyjemny. Cichy i położony w pięknych okolicznościach niepowtarzalnej przyrody. Namiot sprawdzał się dobrze, śpiwory takoż i mimo dość chłodnych nocy Potworniccy nie zmarzli. Potworowi camping podobał się do chwili, gdy osa ukąsiła go w usta. Po przeprowadzce do Szczawnicy Tatę Potwora obudził w środku nocy straszny ból. Pierwszą myślą było “paraliż”, bo rzeczywiście nawet ruszyć było się ciężko. W końcu udało się przekręcić na prawy bok i tortury powoli przeminęły. Była to lekcja pod tytułem – w Twoim wieku to już trzeba dmuchany materacyk, a nie karimatę. Do tego obok miejsca noclegowego robotnicy radośnie naprawiali jezdnię. Czynili to z takim entuzjazmem, że przerwali rurę wodociągową. W związku z tym faktem musieli pracować na akord 24 godziny na dobę, aby naprawić awarię. Nawalanie młotem pneumatycznym trwało zatem non-stop, umilając wypoczynek. Niewyspany i obolały Tata Potwora zrobił się marudny ponad miarę, czym doprowadzał Mamę Potwora do szału. W ramach odstresowania został wysłany jeszcze bladym świtem na Sokolicę. Spotkani na szlaku studenci zwracali się do niego z szacunkiem per Pan, przez co poczuł się potwornie, nomem omen, staro. Najważniejsze jednak, że Potwór zaliczył namiot i był z tego zadowolony. Chce jeszcze. Tata Potwora szuka taniego dmuchanego materaca, bo więcej nocy na karimacie może nie przeżyć.

Facebooktwittermail
Facebook

Page 4 of 4

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén