Tata Potwora

Blog szalonego taty

Month: Sierpień 2016 (Page 2 of 2)

Stęskniony Potwór

Tata Potwora wiedział, że Potwór był bardzo stęskniony. Dwa tygodnie to dość czasu, aby mimo mnóstwa atrakcji zacząć odczuwać tęsknotę za domem. I rzeczywiście pod koniec wyjazdu młodzieniec zaprezentował wysoki poziom zmęczenia materiału. Gdy wysiadał na dworcu w Warszawie i zobaczył Tatę, to rzucił mu się na szyję i nie chciał długo puścić. Wyglądał przy tym na mocno zmęczonego wrażeniami. Nawet nie bardzo miał ochotę iść gdziekolwiek i niespecjalnie interesowała go okolica. Owszem, zajrzał do sklepu z klockami, ale też nie było tu przesadnego entuzjazmu. Po prostu chciał już jechać razem z rodzicami do domu. I tak też uczyniliśmy żegnając zalaną deszczem Warszawę z silnym postanowieniem, że wrócimy tu jeszcze na kilka dni zwiedzania. Oczywiście na wylocie wbiliśmy się w pielgrzymkę, bo ŚDM, to było widać mało i Tacie Potwora trzeba było jeszcze godziny w korku do wtóru pieśni podniosłych i radosnych.

Tęsknota
Potwór przez całą drogę gadał jak najęty. Opowiadał co się działo podczas wyjazdu, z kim bawił się najlepiej, a z kim tylko dobrze. Buzia mu się nie zamykała, a jeśli już to tylko wtedy, gdy zajmował się katalogiem LEGO. W pewnej chwili poprosił o wyłączenie muzyki, bo musi się skupić. Po czym wyjął zeszyt i zaczął notować swoje nowe wymyślone smoki do gry bazującej na czymś, w co gra na tablecie. Swoją drogą zeszyt ten pełen jest różnych pomysłów na zabawy. Wygląda na to, że Potwór idzie w ślady rodziców i zostanie literatem, albo innym twórcą. A przecież mógłby zostać miłośnikiem strojów sportowych. Nadmierna ambicja i oczekiwania wobec świata to nie jest dobra recepta na przyszłość – przynajmniej patrząc na przykład Taty Potwora. Droga do domu minęła naprawdę przyjemnie, a potem młodzieniec wszedł do domu. Obleciał zadowolony wszystkie pomieszczenia i zobaczył co czeka na kanapie. Trzy razy chodził sprawdzać czy mu się nie przewidziało. A kiedy w końcu padł w łóżeczku przytulony do stada pluszaków na twarzy widniał mu pełny uśmiech. “Nareszcie w domu” – powiedział i zasnął.

Facebooktwittermail
Facebook

Nadchodzi koniec laby

Jutro Potwór wraca do domu. Tym samym kończy się prawie dwutygodniowy okres względnej laby Taty Potwora. Mieszkanie już praktycznie posprzątane, wszystko co dało się wyprać, wyprane zostało. Dziś już tylko powieszenie jednego obrazka i umycie podłóg. Jedynym miejscem, gdzie ciągle panuje nieład pozostaje pokój Potwora. Zabawki i elementy bazy zostały w takim stanie, w jakim były przed jego wyjazdem. Tym samym nie będzie powodu do marudzenia, że zostały uszkodzone, jakieś ważne budowle czy rzeczy. Wczoraj Potwór dzwonił do Taty ze swojego własnego telefonu, który otrzymał od Dziadka. Jest tak dumny, że ma swoją komórkę. Kolejny etap samodzielności został osiągnięty. Chyba już niedługo będzie mógł zacząć chodzić sam na plac zabaw.

nadchodzi koniec laby
Tacie Potwora tej laby będzie pewnie trochę brakować. Ale nie może się już doczekać jutrzejszego spotkania z Potworem. Młody stęsknił się za domem i Tatą, a Tata za nim. Przyszły tydzień będzie pewnie obfitował w ojcowsko-synowskie wydarzenia. Plany są z grubsza nakreślone, ale na tyle elastyczne, że mogą ulec zmianie na takie, które sprawią radość wszystkim. Dzisiaj po pracy Tata Potwora ugotuje ulubioną pomidorówkę syna, aby była gotowa na niedzielny obiad. Ma też przeczucie, że Potwór będzie chciał nacieszyć się swoimi zabawkami i pokojem. A potem pewnie przyjdzie czas na budowanie tych wszystkich rzeczy, które trzeba zrecenzować. Będzie mnóstwo wspólnej zabawy. Oj będzie.

Facebooktwittermail
Facebook

Zaklinacz deszczu

Potwór dalej na urlopie. Dlatego Tata Potwora kończy porządki w domu i korzysta z chwil wolności. W ramach tejże postanowił wybrać się ze znajomymi w Tatry. Plan nie był szczególnie ambitny. Ot, Dolina Pięciu Stawów z możliwością ataku na Szpiglasową lub bardziej lajtowo niebieskim szlakiem do Morskiego Oka. Co prawda prognoza pogody plumkała, że może padać, ale ostrzeżenia zostały zignorowane. Zwłaszcza, że od świtu pogoda była piękna i trójka bohaterów wyruszyła na szlak w dobrych humorach, grzejąc się w promieniach słońca. Tata Potwora, jako wytrawny górołaz, miał w plecaku kurtkę i pelerynę. Doświadczenie wykazało, że mógłby nie mieć. Sapiąc i pufiąc (część męska) oraz z uśmiechem na ustach i bez zadyszki (część żeńska) wyprawa dotarła do schroniska w Pięciu Stawach. Pogoda była piękna. Słońce świeciło, błękitne niebo, nieliczne chmurki, słowem cud, miód malina. Drużna posiliła się w schronisku i udała w głąb doliny. Tam stwierdzono, że część męska nie ma kondycji, aby iść na Szpiglasową i może się zastanowić ewentualnie nad przejściem szlakiem niebieskim. Gdy drużyna dotarła ponownie do schroniska, zza gór wyłoniły się złowrogie chmurzyska. Zapadła decyzja – schodzimy doliną Roztoki.

Tata Potwora to zaklinacz deszczu

Pół godziny później świat był szary i wypełniony hukiem wodospadu lecącego z chmur, doprawiany dawką grozy w postaci piorunów i grzmotów. Buty, kurtki i peleryny przemokły szybciej niż dało się policzyć do dziesięciu. Szlak zamienił sie w rwący potok. Wiało wiatrem. I grozą. Było fantastycznie. Po dwóch minutach drużyna miała mokre wszystko. Deszcz ustał, gdy przemoczona wyprawa dotarła do asfaltowego szlaku do Morskiego Oka. Gdy dzielni zdobywcy gór docierali do parkingu, Tata Potwora zaśmiał się i powiedział “Cha, cha, głupia chmuro, tylko na tyle było cię stać?”. Gruchnął piorun i spadła ściana, dosłownie ściana, deszczu. Po dojściu do samochodu żeńska część drużyny przebierała się w samochodzie, a Tata Potwora stwierdził, że bardziej mokry nie będzie i rozebrał się do bokserek. Wrzucił mokre ciuchy do bagażnika i wsiadł do auta, gdzie miał zapas suchych ubrań. Było dużo śmiechu. Było mniej mokro niż na zewnątrz, ale ciągle mokro.

Gdy dwie godziny później wyprawa wjeżdżała do Krakowa, Tata Potwora powiedział “No, to teraz już nam nic nie grozi”. Gruchnął piorun i spadła ściana wody. Tata Potwora ma odtąd przydomek “Zaklinacz deszczu”.

Facebooktwittermail
Facebook

Page 2 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén