Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: zagłada

Kałuże to naturalne środowisko dla Potwora

Ostatnimi czasy aura nas nie rozpieszczała. Przenikliwe zimno i padający deszcz, spowodowały, że na chodnikach i ulicach pojawiły się kałuże. Potwór musiał przestać nosić wyjątkowo przemakalne trampki, a rodzice stanęli przed koniecznością zakupu nowych kaloszy, bo ze starych dziecko po prostu wyrosło. Przyszły w samą porę, bo Tata Potwora zastanawiał się już czy nie trzeba będzie nabyć pontonu, albo innego kajaka. Potwór radośnie kicał w nich do szkoły, za nic mając rwące rzeki płynące ulicami. Oczywiście radośnie było tylko ze względu na kałuże, a nie na konieczność udania się do szkoły. Jednak lepszy taki motywator niż żaden.

Potwór kocha kałuże

Zazwyczaj Tata Potwora odprowadza potomka do szkoły trzy razy w tygodniu, ale praktycznie nigdy z niej nie odbiera. Wynika to z prostego faktu, że kończy pracę zazwyczaj później niż Potwór wychodzi ze szkoły. Jednak w tym tygodniu wyszło trochę inaczej, bo ze względu na poranne wdrożenie, Tata Potwora wrócił wcześniej. I tym samym spadł na niego przywilej odbioru dziecka ze szkoły. Potwór się wielce zdziwił, ale też ucieszył. Mniej się ucieszył, że nie może iść na plac zabaw, bo strumienie deszczu skutecznie do tego zniechęcały.

Jednak po drodze natrafił na kałuże. Dużo kałuż. I zaczął po nich skakać, bo jak wiadomo, są one środowiskiem naturalnym Potwora. I skakał pełen zapału i radości. Aż w pewnym momencie, rozległo się głośne “plusk” i dziecię zamarło.

– Co się stało? – zapytał Tata Potwora.

– Chyba za mocno skoczyłem, bo nalało mi się dużo wody wierzchem.

Po czym skakał dalej, równie intensywnie. Bo w sumie nie miał się już czego obawiać.

Facebooktwittermail
Facebook

Zagłada i zniszczenie

Kończy się lipiec. Tata Potwora, korzystając z nieobecności rodziny zabrał się za porządki w mieszkaniu. Znalazł na dnie szafy jeszcze jeden karton z porcelaną, której trzeba się pozbyć, wyprał wszystkie ubrania, pościele, ręczniki i nawet szmatki do naczyń. Wypaćkał silikonem pół łazienki, to znaczy zrealizował projekt wymiany uszczelnienia wokół wanny, o którego realizację Mama Potwora upominała się od kwartału. Co prawda projekt się jeszcze nie uprawomocnił (nie minęły 2 lata), ale co tam. Gdy te wszystkie operacje zostały już zrealizowane, Tata Potwora ruszył na podbój szafy z papierami. Co jakiś czas nachodzi go, aby zrobić w niej porządek. A ponieważ wreszcie udało mu się stoczyć udany bój z Urzędem Skarbowym, to zbędnych papierów znalazło się sporo, oj sporo. Bój z US trwał dokładnie 16 lat (słownie szesnaście). Tyle bowiem czasu zajęło instytucjom państwowym uświadomienie sobie, że zawieszona na wieczne nigdy działalność gospodarcza w formie spółki zoo, nie zostanie wznowiona. Do tej pory, mimo próśb i pism, nie dało się znieść obowiązku wysyłania co roku małej górki papierów, celem udowodnienia, że dalej nic się nie robi. W końcu jednak maszyna biurkokratyczna się poddała. A teraz Tata Potwora może siać zniszczenie i zagładę.

Zagłada i zniszczenie
Tata Potwora uwielbia niszczarkę dokumentów. To jest wspaniały wynalazek, który szybko i sprawnie zmienia trzymane nie wiadomo po co papiery w stertę paseczków. Jest jakaś głęboka satysfakcja, gdy można niszczyć papierzyska, które służyły tylko instytucjom, zbierały kurz i stanowiły pożywkę dla karaluchów. No dobra, tych ostatnich u Potwornickich nie ma, ale Tata Potwora wyczytał kiedyś, że lubią celulozę. Wielka sterta papierów urosła koło biurka. A potem nastąpiło mielenie. Wrrrr… poszły w strzępy stare PIT-y. Zgrzyt… nie ma już przedwiecznych umów o dzieło. Ziu… zjedzona została książka przychodów i rozchodów. Powietrze wypełniał warkot, drobinki papieru i bluźnierczy śmiech Taty Potwora. A potem nastąpiło pakowanie tych ścinków w wielkie worki na śmieci. Po ich wrzuceniu do kubła Tata Potwora czuł się niczym Hunowie po udanym podboju. Tyle zniszczenia. Tyle zagłady. Tak dobrze. Wspaniałe uczucie, które można polecić każdemu.

Facebooktwittermail
Facebook

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén