Stali czytelnicy bloga wiedzą, że niedaleko domu Potwornickich znajduje się duży plac zabaw, gdzie bestia z lubością rezyduje. W ostatnią sobotę wakacji Potwór wyraźnie zaczął się po południu nudzić. Mama Potwora zasugerowała, że trzeba zabrać potomka na wybieg, aby trochę się wyszalał i dał żyć. Tata Potwora nie pałał entuzjazmem do tego pomysłu, bo złapał od Potwora przeziębienie i czuł się jak ślimak przejechany dwukrotnie przez walec. Zdobył się jednak na heroiczny wysiłek i poczłapał z bestią na plac zabaw. Zresztą w zasadzie to mógłby go puścić samego, bo po przejściu ulicy Potwór pognał jak błyskawica i Tata Potwora znalazł go 10 minut później, gdy doczołgał się na miejsce. Tam odnalazł się kolega stwora z przedszkola i zaczęli we dwóch demolkę okolicy.

zombie

Na początek nastąpiła akcja “rekin”, czyli zabawa w rekina dookoła statku pirackiego. Jakim cudem Potwór nie ochrypł od ciągłego wrzeszczenia, tego Tata nie wie. Zanim jednak zmęczonemu ojcu dane było wyciągnąć książkę z plecaka i zatopić się w lekturze bestie przemieściły się na drugą stronę placu zmuszając do zmiany ławeczki. Gonitwa dookoła zjeżdżalni ze ścianą wspinaczkową nie wystarczyła i nastąpił szturm na wielką zjeżdżalnię umiejscowioną na zboczu pagórka. Do zabawy dołączyły inne stwory. Nagle Tata Potwora zauważył, że wszystkie uciekają przed jego synem. Okazało się, że Potwór został zombie i biegał za innymi dziećmi chcąc je zjeść. Skąd mu się to zombie wzięło, tego Tata Potwora nie wie, bo raczej nie ogląda takich rzeczy przy dziecku. Po chwili nastąpiło przegrupowanie i ustalenie planu dalszej zabawy. Do uszu Taty Potwora dobiegł następujący tekst. “A to teraz będzie chleb zombie. A my będziemy piekarzami, którzy mogą go zjeść i pokonać”. Tata Potwora długo nie mógł dojść do siebie ze śmiechu.

Facebooktwittermail
Facebook