Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: Tatry

Zaklinacz deszczu

Potwór dalej na urlopie. Dlatego Tata Potwora kończy porządki w domu i korzysta z chwil wolności. W ramach tejże postanowił wybrać się ze znajomymi w Tatry. Plan nie był szczególnie ambitny. Ot, Dolina Pięciu Stawów z możliwością ataku na Szpiglasową lub bardziej lajtowo niebieskim szlakiem do Morskiego Oka. Co prawda prognoza pogody plumkała, że może padać, ale ostrzeżenia zostały zignorowane. Zwłaszcza, że od świtu pogoda była piękna i trójka bohaterów wyruszyła na szlak w dobrych humorach, grzejąc się w promieniach słońca. Tata Potwora, jako wytrawny górołaz, miał w plecaku kurtkę i pelerynę. Doświadczenie wykazało, że mógłby nie mieć. Sapiąc i pufiąc (część męska) oraz z uśmiechem na ustach i bez zadyszki (część żeńska) wyprawa dotarła do schroniska w Pięciu Stawach. Pogoda była piękna. Słońce świeciło, błękitne niebo, nieliczne chmurki, słowem cud, miód malina. Drużna posiliła się w schronisku i udała w głąb doliny. Tam stwierdzono, że część męska nie ma kondycji, aby iść na Szpiglasową i może się zastanowić ewentualnie nad przejściem szlakiem niebieskim. Gdy drużyna dotarła ponownie do schroniska, zza gór wyłoniły się złowrogie chmurzyska. Zapadła decyzja – schodzimy doliną Roztoki.

Tata Potwora to zaklinacz deszczu

Pół godziny później świat był szary i wypełniony hukiem wodospadu lecącego z chmur, doprawiany dawką grozy w postaci piorunów i grzmotów. Buty, kurtki i peleryny przemokły szybciej niż dało się policzyć do dziesięciu. Szlak zamienił sie w rwący potok. Wiało wiatrem. I grozą. Było fantastycznie. Po dwóch minutach drużyna miała mokre wszystko. Deszcz ustał, gdy przemoczona wyprawa dotarła do asfaltowego szlaku do Morskiego Oka. Gdy dzielni zdobywcy gór docierali do parkingu, Tata Potwora zaśmiał się i powiedział “Cha, cha, głupia chmuro, tylko na tyle było cię stać?”. Gruchnął piorun i spadła ściana, dosłownie ściana, deszczu. Po dojściu do samochodu żeńska część drużyny przebierała się w samochodzie, a Tata Potwora stwierdził, że bardziej mokry nie będzie i rozebrał się do bokserek. Wrzucił mokre ciuchy do bagażnika i wsiadł do auta, gdzie miał zapas suchych ubrań. Było dużo śmiechu. Było mniej mokro niż na zewnątrz, ale ciągle mokro.

Gdy dwie godziny później wyprawa wjeżdżała do Krakowa, Tata Potwora powiedział “No, to teraz już nam nic nie grozi”. Gruchnął piorun i spadła ściana wody. Tata Potwora ma odtąd przydomek “Zaklinacz deszczu”.

Facebooktwittermail
Facebook

Potok

Zgodnie z obietnicą z poprzedniego odcinka, tym razem przyjrzymy się wyczynom Potwora w otwartych częściach doliny. Gdy Tata Potwora był mały, w górach uwielbiał końcówki małych dolin (Białego czy Za Bramką), gdzie mógł godzinami zajmować się przestawianiem potoków przez budowanie zapór z patyków i kamieni. Potwór nie zdradza podobnych zamiłowań – jest wyraźnie stworem nastawionym na wspinaczkę i pokonywanie wyzwań. Jednak podobnie, jak wszystkie inne dzieci ciągnie go do potoków.

Potok

@Ania Sadurska-Czochra

Na Polanie Pisanej Potwór stwierdził, że nadeszła pora na piknik. Zasiadł zadowolony na trawie i zajadał się warzywami z pudełka śniadaniowego. Potem stwierdził, że chce się powspinać na kamienie leżące w potoku. Najpierw wybrał się tam w sandałach, ale po chwili stwierdził, że woli jednak biegać boso. Był to zdecydowanie dobry pomysł, bo kręcące się obok wycieczki szkolne z uporem maniaka kąpały się w potoku w pełnym obuwiu wywołując zgrozę opiekunów. Potwór tymczasem właził na kamienie, przechodził na inne głazy i starał się nie wpaść do wody. Szło mu całkiem dobrze, do chwili, gdy mocniejszy podmuch wiatru nie spowodował, że usiadł pupą w potoku. Tata Potwora westchnął tylko i wyjął zapasowe spodenki i majtki, w które przebrał syna, gdy ten zakończył już taplanie się w wodzie. Panujący upał w połączeniu z wiatrem spowodował, że rzeczy wyschły błyskawicznie. I dobrze, bo w drodze powrotnej ze schroniska Potwór wykonał podobny manewr kąpielowy. Był bardzo z siebie zadowolony. Jak później stwierdził, w górach najfajniejsze są kamienie, wspinaczka i jaskinie. Przynajmniej mamy jasność.

Facebooktwittermail
Facebook

Jaskinie

Weekend upłynął Potwornickim pod znakiem aktywności fizycznej. Tata Potwora w piątek wybrał się w góry i wdrapał się (sapiąc, pufiąc, zipiąc, plując, ziejąc i przeklinając własną głupotę) na Starorobociański Wierch, z którego zszedł na dokładkę przez Ornak. A już w sobotę, nie bacząc na ból nóg, dał Mamie Potwora dzień oddechu i zabrał Potwora do Doliny Kościeliskiej. W planach było przejście przez jaskinię Mroźną, zerknięcie (o ile Potwór da radę) do Smoczej Jamy oraz zwiedzenie Obłazkowej. Pierwotny zamysł obejmował też dojście do Smerczyńskiego Stawu, ale to już jako punkt dodatkowy. Życie postanowiło oczywiście zweryfikować ambitne pomysły, ale i tak emocji było co nie miara.

Na szlak Tata i Potwór wyruszyli o 9 rano. Słoneczko grzało, wiał wiaterek, było cudownie. Potwór wlókł się dnem doliny w tempie ślimaka. Chodzenie po płaskim wyraźnie go nudziło. Ożywił się przy pierwszym mostku, a potem przy odejściu do Mroźnej. Sprawdził czy źródełko po drodze jest zimne, a potem zobaczył kamienie stanowiące szlak w górę. I wtedy włączył się w nim dodatkowy motorek. Wyrwał do przodu zostawiając jęczącego i sapiącego Tatę daleko w tyle. Był przeszczęśliwy. Zasapany Tata opatulił na górze Potwora i siebie ciepłymi ubraniami i nastąpiło przejście przez jaskinię. Było fantastycznie, zimno, mokro, trochę ciemno i strasznie. Potwór wykąpał jednego buta w częściowo zalanym wąskim przejściu i generalnie świetnie się bawił. Po wyjściu i zejściu postanowił zwiedzać potok (o tym następnym razem).

Jaskinie

@Ania Sadurska-Czochra

Później potworniccy udali się do Wąwozu Kraków i wieńczącej go Smoczej Jamy. Na widok 10-metrowej drabiny Potworowi zaświeciły się oczy. I zaczęła się wspinaczka. Tata Potwora szedł za potomkiem ubezpieczając go przed upadkiem i z każdym krokiem pocąc się coraz bardziej i lekko panikując. Bestia sprawnie pokonała drabinę oraz łańcuchy stając u wlotu jaskini. Z jedną latarką na głowie, a drugą w garści grotołazi udali się w głąb czeluści. 3/4 jamy pokonano bez trudu, a potem zrobiło się śmiesznie. Potwór zawisł na łańcuchu, nie mogąc dosięgnąć nogą wykutego w skale kolejnego stopnia. Tata pospieszył na ratunek drugą, bardziej błotnistą, ścianą jaskini. Następnie wykonał szpagat, chwycił się pod dziwnym kątem łańcucha i popchnął Potwora w górę. I wtedy nagle usłyszał dźwięk rozpinanego rzepa. Na dnie mózgu zakołatała mu myśl, że przecież nie ma nic na rzepy. Skupił się jednak na asekuracji Potwora i wyszedł za nim na zewnątrz. Tata Potwora, kiedy już spłynęła z niego adrenalina podszedł do syna. Ten spojrzał krytycznie na zasapanego, ubłoconego niemiłosiernie rodziciela i stwierdził: Widać Ci pośladek.

Okazało się, że dźwięk “rzepa” wydały z siebie spodnie, prując się od pasa po dół krótkiej nogawki. Było wiele radości, ale przynajmniej Tata Potwora miał dodatkowy system chłodzenia.

W tej sytuacji nie było już mowy o pójściu do Obłazkowej, a Potwór jeszcze marudził, że chce iść do Mylnej i Tata może zaczekać przy wyjściu, bo on sobie poradzi. Osłaniając tyły przewiązaną w pasie kurtką Tata Potwora dotarł do schroniska, a później w dół do samochodu. Potwór już szykuje się na kolejną wyprawę – w końcu musi przejść Mylną. Ciekawe co zostanie sprute tym razem.

Facebooktwittermail
Facebook

Góry 2

Jak pamiętamy, Potwór jest mieszczuchem. Jednak ostatnimi czasy zaczął przejawiać zainteresowanie górami. W końcu Tata Potwora, w ramach akcji dbania o siebie, jeździ raz w miesiącu w Tatry i zapyla po szczytach jak mały samochodzik. Potwora niezwykle to intrygowało i od jakiegoś czasu marudził, że on też chce pojechać z rodzicielem w góry. Okazja nadarzyła się w pewną lipcową niedzielę, gdy po tygodniu deszczy nadszedł jeden dzień pięknej pogody. Tata Potwora zapakował do plecaka sprzęt na każdą pogodę, mnóstwo jedzenia i w ramach rezerwy również czekoladę. Potem dopakował Potwora i ruszyli w drogę do Zakopanego. Jakimś cudem minęła dość szybko i bez korków na słynnym “Poronionym” moście. Jeszcze zanim Potworniccy wysiedli z auta Potwór marudził, że mu zimno. Okutany we wszystkie ubranka stwierdził, że jest już dobrze i ruszył w trasę.

gory2

Najpierw dotarł do jaskini Dziura. Z latarką na głowie i trzymając się kurczowo Taty Potwora dotarł do połowy komory i stwierdził, że chce wracać. Potem zobaczył, że włazi tam mniejszy od niego osobnik więc nabrał odwagi i pogonił Tatę Potwora jeszcze raz, tym razem na sam dół. Był bardzo zawiedziony, że nie ma nietoperzy i pająków. Później przyszedł czas na Dolinę Białego i wykaraskanie się na Sarnią Skałkę. Tu już nie było lekko, bo bestia się zdyszała, ale przed samą skałką nabrała energii i postanowiła ominąć kolejkę wspinających, zmuszając Tatę Potwora do wspinaczki po prawie pionowej skale. Na górze Potwór został dokarmiony energetyzującą czekoladą i wycieczka ruszyła w dół do Strążyskiej. Po drodze Potwór się zmęczył. Co chwila były przerwy i nie pomagała groźba ni prośba. Marudził cały czas “Paskudne skały, paskudne duże kamienie, paskudne korzenie, potoczek też paskudny, bo płynie ścieżką i muszę po nim chodzić”. W dolinie Tata Potwora obiecał, że przeniesie bestię na barana do samochodu. W rezultacie taszczył 20 kg Potwora plus dwa plecaki przez około 2 km. Podczas obiadu Tata Potwora zapytał czy wybiorą się jeszcze razem w góry. Bestia odparła “Nie pójdę już więcej w góry, bo mnie to męczy i się denerwuję”. Zapytany co najbardziej mu się podobało odpowiedział jeszcze konkretniej “To, że miałeś czekoladki mleczne i jak mnie niosłeś na barana”.

Facebooktwittermail
Facebook

Mieszczuch

Potwór jest typowym mieszkańcem miasta. Dodajmy, że dużego miasta. Nie bardzo kocha tereny zielone, a wyprawy piechotą dłuższe niż na plac zabaw czy do przedszkola nudzą go niepomiernie i wywołują protesty. Najlepiej żeby wszędzie podwieźć Potwora samochodem, a potem żeby spacer trwał maksymalnie 15 minut lub kończył się na dużym placu zabaw, gdzie Potwór spędzi kilka godzin, a Tata Potwora znajdzie się trzy ćwierci od niechybnej śmierci z nudów. Przy czym Potwór nie należy do dzieci nieaktywnych i spasionych. Jest raczej chudy i jak na gust Taty Potwora stanowczo zbyt mobilny o 6 rano. Jakoś przez te 4 i pół roku żywota Potwór nie dotarł nigdy w góry. Dlatego Tata Potwora zebrał się w sobie i postanowił zatargać miot w Tatry. W końcu to tylko 2 godziny jazdy, cóż mogło pójść źle?

mieszczuch

Tata Potwora wstaje w dobrym humorze. Napełnia plecak zapasowymi ciuchami Potwora, jedzeniem w różnych postaciach, napojami i pełen dobrych chęci bawi się z Potworem w rozkładanie i składanie ludzików z LEGO. Po śniadaniu przyprowadza auto i pakuje zaciekawionego Potwora do środka. Przewidując, że Zakopianka może być zapchana Tata Potwora każe mu zapakować plecak zabawkami. Jak można się domyśleć Potwór pakuje prawie wszystko, co wpada mu pod rękę, z narzędziami włącznie. Dzięki temu przez prawie całą drogę do stolicy Tatr ma co robić i tylko dzięki nagabywaniu Taty Potwora racza zauważyć ośnieżone szczyty i łaskawie stwierdza “Wysokie!”. Tata Potwora pokazuje Giewont i straszy Potwora, że na tę górę trzeba wejść. Potwór stwierdza, że jak tak, to on woli zostać w samochodzie. Nie ma lekko, zostaje wyciągnięty, opatulony w ciepłe ciuchy i zaciągnięty do doliny. Po drodze napotyka niespotykane tej zimy zjawisko – śnieg. Zajmuje go to na dobre pięć minut, ale już po pierwszym mostku w Strążyskiej woła “Ja chcę wrócić do samochodu. Nigdzie nie idę!”. Tylko obietnica zjedzenia czegoś na Polanie Strążyskiej pozwala dotrzeć mu do końca bez nadmiernego marudzenia. Na miejscu zjada kawałek zakupionej parówki, a resztę niepysznego fastfóda zjada Tata. Potwór w tym czasie piłuje stół i wbija w niego niewidzialne gwoździe. Dopiero wyprawa do wodospadu zaczyna mu się podobać, bo jest ślisko i wszyscy dookoła czepiają się drzew żeby jakoś iść. Potwora strasznie to śmieszy. Wraca pełen entuzjazmu i znajduje kumpla do rozmowy, z którym gadają głównie o najgłupszych tekstach z bajek w stylu “Uwaga pupa leci!”. W samochodzie Potwór natychmiast zapada w sen i budzi się dopiero pod domem. Na pytanie co najbardziej podobało mu się w górach odpowiada “Moje zabawki”. Przebrzydły mieszczuch!

Facebooktwittermail
Facebook

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén