Są takie chwile w życiu człowieka, że musi zrobić pranie. Niby taka prozaiczna czynność, a potrafi nieźle napsuć krwi. Każdy rodzic, zazwyczaj jest to jednak mama, zna problem rosnącej w nieskończoność góry prania. Rzeczona góra rośnie i rośnie, wychodzi z kosza na pranie, przenosi się na podłogę obok i zaczyna rosnąć w stosach. Wysyła w różne strony awangardę kolejnych stosów w postaci pojedynczych skarpet lub koszulek. Kolejne stosy rosną i wtem… następuje załadowanie pralki. Tyle, że góra jak była, tak jest. A potem nie będzie lepiej, bo Potwór dostarcza brudne ciuchy w zastraszającym tempie. A to soczek na koszulce, a to trawa na spodniach, a to lody na kurtce. Dzień, w którym do prania trafia tylko jeden komplet odzieży, jest wyjątkowym. Tata Potwora deklarował kiedyś, że przejmie pranie, ale został odgoniony. Mama Potwora ma swój system rozwieszania ubrań, którego Tata Potwora nie stosuje, nie zna i na pewno nie będzie mógł się nauczyć.

pranie

Pewnego dnia Potwór od rana był w filozoficznym nastroju. Zastanawiał się nad sensem egzystencji. Najbardziej przeszkadzała mu konieczność chodzenia do szkoły. Zastanawia się czasem, co by było, gdyby jednak nie musiał. Ale wtedy nie byłoby kolegów i koleżanek, a to już mniej fajne. Ale nie byłoby też prac domowych, a to już fajne. I tak spędzał pół soboty chodząc i rozmyślając nad trudnymi zagadnieniami. W pewnej chwili wybrał się do łazienki celem umycia rąk i rzucenia na stos upapranej dżemem koszulki. Po tej czynności zamyślił się głęboko i stwierdził.

– A te rzeczy co są na dole kosza na pranie to chyba nigdy nie zostaną wyprane

– Czemu tak sądzisz?

– Bo ciągle dorzucamy nowe, a tam gdzieś na dnie leżą moje ulubione spodenki i bardzo chciałbym je odzyskać.

Niedługo zorganizujemy wyprawę ratunkową.

Facebooktwittermail
Facebook