Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: plac zabaw

Komary, komary, tutaj są ich chmary

Ponieważ tego roku w Krakowie nie wystąpiło zjawisko, zwane w niektórych kręgach zimą, dlatego na osiedlu wyroiły się komary. Znaczy, żeby nie było wątpliwości, zima była. Całe trzy dni. Potem przyszło trwające aż do lipca przedwiośnie. Było mokro i ciepławo. Idealne warunki lęgowe dla komarów. Dodatkowo możliwości rozrodcze tych sympatycznych owadów wsparły wody gruntowe pod placem zabaw – pozostałość po źródłach zasypanego potoczku. Nic zatem dziwnego, że pod koniec sierpnia powietrze nad bawialniami zaczęło roić się od lgnących do ludzi zwierzątek. Równie spragnione przytulania okazały się kleszcze, które rozpoczęły migrację z łąk i pól na place zabaw. W końcu tutaj najłatwiej o dawcę smacznej krwi i tym samym zapewnienie przetrwania. Pierwszymi ofiarami padły psy i koty, a potem również dzieci, które przecież uwielbiają turlać się w wysokiej trawie na pobliskiej górce. Przegląd bąbli stał się obowiązkowym wieczornym zajęciem Taty Potwora, a pobliskie apteki przeżyły prawdziwe oblężenie rodziców poszukujących odstraszaczy.

Komary atakują
Niestety odstraszacze raczej nie działają. Tata Potwora ma wrażenie, że mają nawet odwrotny skutek. Przynajmniej jeśli w pobliżu kręci się Potwór, którego komary wprost ubóstwiają. W kolejności gryzienia jest potem Tata, a na końcu Mama Potwora. Fajnie jest, jak przyjdzie Tata Kolegi Potwora, bo jego owady kochają najbardziej i ignorują resztę towarzystwa. Niestety przychodzi dość rzadko, więc trzeba się jakoś bronić. Potwór lata w czapce nawet po zachodzie słońca i z długim rękawem nawet przy 30 stopniach w cieniu. W efekcie jest pogryziony trochę mniej na rekach (20 bąbli zamiast 45) oraz bardziej na twarzy i szyi (32 bąble zamiast 15). Są takie chwile, gdy chmary owadów obsiadają każdy dostępny kawałek przestrzeni. To prawdziwa plaga, na którą jedynym sposobem jest porządna zima. Ale na takie raczej nie mamy co liczyć przy ocieplaniu się klimatu. Potwora komary drażnią, ale nie przeszkadzają mu specjalnie w zabawie. Jeżeli tylko nasmarować go potem środkiem na swędzenie, to wydaje się nie być niezadowolony. Z kolei Tata Potwora cierpi katusze i myśli nad sposobami eksterminacji tej paskudnej zwierzyny. Jednak ojcostwo wymaga poświęceń. Znacie jakieś skuteczne metody?

Facebooktwittermail
Facebook

Zupa

Piękną mamy zimę tej wiosny. Potwór niespecjalnie tęskni za wychodzeniem na podwórko. Jest zdecydowanym domatorem. Sęk w tym, że po tygodniowym przymusowym pobycie w czterech ścianach rodzice mieli serdecznie dość marudzenia “A w co się mogę teraz pobawić” i wygonili bestię z domu. Osiedlowy plac zabaw jest naprawdę duży i pełen atrakcji, a do tego wyjątkowo błotnisty. Tata Potwora od dawna się tym nie przejmuje, ale są opiekunowie, którzy uważają, że dzieci nie mogą się pobrudzić. Tata Potwora i Potwór ze zdumieniem przysłuchiwali się awanturze, jaką pewien tatuś robił swoim dwóm synom, którzy korzystali ze zjeżdżalni. W ostrych, prawie niecenzuralnych słowach, wyliczał nowe zabrudzenia na spodniach i kurtkach. Potwór spojrzał pytająco na Tatę, a potem na zjeżdżalnię. Tata Potwora tylko skinął głową, a bestia pobiegła brudzić się do woli. Po coś ta pralka w domu jest.

zupa

Potwór dalej biegał po placu zabaw. Turlał się z górki, wspinał na ubłocone drabinki, babrał w piasku i generalnie świetnie bawił. Pewnie byłoby mu jeszcze lepiej, gdyby na miejscu byli też koledzy z przedszkola. Tych jednak nie było. Nie wiadomo czy odstraszyła ich niska temperatura, czy inne czynniki. Owszem kręciło się jakieś starsze towarzystwo, ale nie chciało się spoufalać z przedszkolakiem. Potwór miał to tradycyjnie w trąbie i zajął się skakaniem po statku pirackim. Później znalazł obok stertę wypalonych zapałek, zaschnięte błoto, zasuszoną trawę i jakieś bliżej niesprecyzowane śmieci. Z zapałem zaczął to wszystko zbierać, a później zanosić do pobliskiej kałuży. Zapytany, co tworzy odpowiedział:

– To jest zupa dla wampira.

Tata Potwora ma wrażenie, że rzeczony posiłek zaszkodziłby nie tylko wampirowi, ale i smokowi. Do tego w drodze powrotnej do domu umorusany Potwór stwierdził, że następnym razem będzie znów gotował. Tata Potwora jest zatem spokojny. Żadne monstrum nie przetrwa takiego odżywiania. Świat może odetchnąć z ulgą.

Facebooktwittermail
Facebook

Wizyta u Matki Sanepid

Zanurzony w wirze pracy Tata Potwora wraca czasem myślami do zakończonych niedawno wakacji. Część czytelników bloga zapewne wie, że Mama Potwora i słynna Matka Sanepid znają się od dawien dawna, przyjaźnią, a nawet świadczyły sobie wzajemnie na ślubach. Dlatego wizytacja w rodzinnych stronach Mamy Potwora musiała zostać połączona ze spotkaniem. Potwór był szczególnie szczęśliwy, bo bardzo lubi obie córki Matki Sanepid i tupał z niecierpliwości, kiedy je w końcu zobaczy. Potwór wraz z mamą został odstawiony do parku, gdzie odbywał się wielki koncert Kasi Kowalskiej i Kombi (na szczęście nie równocześnie). Jakiś kwadrans później dołączył do nich (Potwora i mamy, a nie Kombi i Kasi K.) Tata Potwora, który pojechał odstawić potworowóz. Matki rozmawiały, a trójstado Potworów kręciło się niepewnie po zboczu amfiteatru. W akcie wyższego heroizmu Tata Potwora stwierdził, że zabierze dzieci na pobliski plac zabaw. O dziwo bestie się zgodziły i zgodnie gęsiego ruszyły do zabawy. Po pół godzinie Tata Potwora zaczął rozważać zakup drugiej pary oczu, kilku dodatkowych rąk i teleportera. Na szczęście przybyła matczyna odsiecz.

matka_sanepid

Łatwo się domyślić, że tego spotkania było mało. Dlatego kilka dni później Potworniccy przybyli na wizytę do domostwa Matki Sanepid. Tata Potwora dostał wychodne, miał tylko dojechać na grilla. Miał dla siebie tyle czasu, że w pierwszej chwili nie bardzo wiedział co z nim zrobić. Tymczasem Potwory demolowały pięknie utrzymany ogród Matki Sanepid i ganiały psa dookoła domu. Zwierz postanowił w końcu schować się w domostwie i odmówił dalszej współpracy. Później przyszła burza i bestie układały puzzle i budowały z klocków. A potem przyjechał Tata Potwora i nastąpiła walka z mokrym grillem. Potwór zjadł co nieco i dalej ganiał z dziewczynami. Trochę chuliganił, bo wyrzucił starszej spinkę w wyjątkowo bujne krzaki. Na szczęście Mama Potwora przybyła na ratunek. Było miło, wszyscy śmierdzieli dymem, dzieci były oblepione błotem (w międzyczasie była burza z gradem) i bardzo szczęśliwe. Kiedy Potworniccy wracali do domu pierwsze pytanie Potwora brzmiało “To kiedy znów jedziemy do dziewczyn?”.

 

PS Tata Potwora przypomina, że można go spotkać na Facebooku pod adresem https://www.facebook.com/tatapotwora

Facebooktwittermail
Facebook

Król placu zabaw

Na Potwornickim osiedlu znajduje się duży plac zabaw. Ze względu na piękną wiosenną aurę tej zimy jest oblegany przez stada Potworów. Po pierwszej wizycie Tata Potwora wie już mniej więcej jak ubrać Potwora i siebie, aby przetrwać. Z racji roztopów i prowadzonych jesienią prac budowlanych (obok huśtawek położono takie miękkie coś, co ma amortyzować upadające Potwory – ma to konsystencję gruboziarnistego papieru ściernego, więc Tata Potwora ma dość wyraźną wizję, co się stanie, gdy Potwór zaryje w to fizjonomią) na całym placu pełno jest błota. Ale nie jakiegoś tam byle jakiego błota. To jest błoto prima sort, miejscami głębokie na pół łydki, w którym bezpowrotnie giną drobne przedmioty i nierozważne czworonogi. Dlatego Potworniccy ubierają wysokie, dobrze zapinane buty, a resztę ubioru Tata Potwora dobiera na zasadzie “To już jest brudne, więc mu nie zaszkodzi”. Czasem Tata Potwora myśli sobie, że sprowadzi duńskie wdzianko przedszkolne, stanowiące skrzyżowanie kombinezonu nurka ze strojem promieniochronnym, w którym dziecko może bez obaw przedzierać się przez syberyjskie mokradła.

Król placu zabaw

Potwór biega po placu zabaw. Najpierw usilnie stara się unikać małego zwyrodnialca, którego rodzice nauczyli rozwiązywać problemy pięścią. Tata Potwora obserwuje rozwój wypadków, gotów ruszyć do boju i rozszarpać na strzępy zagrożenie, ale na szczęście mamotwór kończy papierosa i zabiera swój miot z dala od Potwora. Pół placu zabaw oddycha z ulgą. Obok biega jakiś Filip czy inny Olek, który na plac zabaw przybył z babcią. Ta co chwila powarkuje z ławki “Nie biegaj, bo się spocisz!”. Tata Potwora myśli sobie, że place zabaw są właśnie po to, żeby Potwory się spociły i zmęczyły, ale pewnie jest w mylnym błędzie. Tymczasem Potwór rusza do otoczonego fosą z błocka statku pirackiego. Tam zagląda do kajuty i oczywiście czyta absolutnie wszystkie wulgarne napisy “Pokaż cycki! Tola jest głupi ogran żeński” i tym podobne. Tata Potwora zbiera potępiające spojrzenia wszystkich rodziców – dobrze czuł, że z czytania nic dobrego nie wyniknie. Potwór wspina się na górę i wyciąga królewskie berło – pojemnik z płynem do baniek. Automatycznie zostaje władcą placu zabaw. Rozpylane z wysokości lecą daleko, a trzy czwarte Potworów zaczyna je gonić – przez największe błota! Obrzydliwe mlaśnięcia niosą się dookoła wywołując przerażenie na twarzach mam i babć. Nie pomagają rozpaczliwe okrzyki i próby ogarnięcia stada. Tata Potwora obserwuje całą sytuację z pobliskiej ławeczki próbując strząsnąć z butów choć trochę mazi. Jakiś dzieciak pada twarzą w najgłębsze błocko – Potwór zaśmiewa się do łez. Czyż to popołudnie nie jest piękne?

Facebooktwittermail
Facebook

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén