Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: Gwiezdne Wojny (Page 1 of 2)

Gwiezdne Wojny rządzą

Nie musiałem długo czekać, aby młody wykazał, że dobrze jest znać Gwiezdne Wojny. W niedzielę pojechaliśmy do centrum handlowego, gdzie miały być różnorodne atrakcje związane z tym słynnym filmem. Nie muszę ukrywać, że młody nie mógł się doczekać i przebierał od rana nerwowo nogami. Jak się okazało było warto z wielu powodów.

Gwiezdne Wojny

Choć teren przeznaczony na atrakcje nie był zbyt duży, to jednak działo się tam całkiem sporo. Był zatem symulator X-Winga, gdzie siedziało się w wiernie odwzorowanej kabinie, miejsca do robienia zdjęć w kostiumach, testowanie nowych technologii, sterowanie robotami oraz strefa konkursowa.

Młody stwierdził, że on lubi Gwiezdne Wojny, ale nie będzie stał dwie godziny do X-Winga, bo może sobie polatać w domu w wersji LEGO. Zainteresowały go za to roboty. Obaj mieliśmy ubaw po pachy, bo obok R2-D2, BB-8 oraz Choppera, można było sterować Dalekiem. Dla niedoinformowanych, to taki zły z serialu Doctor Who.

Kiedy przyszła kolej na młodego załapał się na szkolenia armii rebeliantów. Dwie, przebrane za Jedi, panie szkoliły maluchy w formie sympatycznych zabaw ruchowych. Młody bawił się świetnie i robił najstraszniejsze miny na świecie. W nagrodę dostał plakat i poszedł dalej.

Akurat działo się coś na scenie konkursowej. Zanim się obejrzałem młody był już pod sceną i obserwował co się dzieje. Prowadzący zadawał różne pytania i za prawidłowe odpowiedzi rozdawał plakaty. Młody oczywiście plakat wygrał, a potem przyszła kolej na konkurs.

Z tłumu dzieciaków, prowadzący miał wybrać ośmioro, które zmierzą się w konkursie wiedzy. Wybierał losowo zgłaszające się dzieci i zadawał im pytanie. Jeżeli dziecko odpowiedziało, to trafiało na scenę. Młody znał odpowiedzi na WSZYSTKIE pytanie i gdy przyszła jego kolej oczywiście bez problemu odpowiedział, że ten śmieszny z uszami to Jar-Jar.

Potem nastąpiły ćwierćfinały. Liczyła się nie tylko wiedza, ale i to, kto szybciej odpowie. Młody rozgromił przeciwnika i trafił do półfinałów. Tu też nie dał starszemu koledze żadnych szans i trafił do finału. Mnie szczęka opadała coraz niżej. Głównie dlatego, że do tej pory nigdy nie udało nam się namówić potomka do udziału w żadnym konkursie. Ten był jego pierwszym.

Zaczął się finał. Z odpowiedzią na pierwsze pytanie (chodziło o Amidalę) szybszy był drugi zawodnik – starszy od młodego o trzy lata. I wtedy padło drugie pytanie. Z głośników leciała muzyka z pierwszego epizodu Gwiezdnych Wojen. Prowadzący zapytał: “Jaki tytuł ma ten utwór?”. Chwila wahania i młody bach – ręka do góry. I odpowiada “No przecież, że Duel of the fates”. Dźwięk opadających szczęk było słychać w całym centrum handlowym.

A potem przyszła kolej na finałowe pytanie, jak ma na imię i nazwisko słynna księżniczka z Gwiezdnych Wojen. Młody był pierwszy, ale z rozpędu się pomylił i odpowiedział Leia Amidala, choć jak sam przyznał wiedział, że Leia Organa. Widocznie emocje wzięły górę lub zasugerował się poprzednią odpowiedzią. Zajął jednak drugie miejsce i dostał w nagrodę figurkę Chewbacci do Disney Infinity.

Młody był bardzo zadowolony, a ja puchłem z dumy jak balon. To było niesamowite przeżycie, które uczciliśmy lodami, a po powrocie domową pizzą. Teraz młody zagląda do skarbonki czy stać go na Disney Infinity.

Facebooktwittermail
Facebook

Używanie źródeł

Podobno jedną z największych bolączek współczesnej młodzieży jest brak umiejętności korzystania ze źródeł. Naukowcy z wielu krajów alarmują, że dzieci i młodzież bezkrytycznie przyjmuje informacje, jakie znajduje w sieci. Do tego nie potrafi zweryfikować ich prawdziwości, ani poszukać dodatkowych źródeł, które mogłyby rozszerzyć ich wiedzę. W rezultacie otrzymują powierzchowną wiedzę, która w zupełności wystarcza jednak, aby przebrnąć przez szkołę.

Korzystanie ze źródeł

Czytałem niedawno, że nawet dla nastolatków problemem jest korzystanie ze słownika, o prawdziwej encyklopedii nie wspominając. To trochę przerażające, ale są też iskierki nadziei. Ostatnio obserwowałem jak młody tworzy swoją wersję Gwiezdnych Wojen. Najpierw wytargał Atlas Galaktyczny, gdzie czytał sobie o którejś planecie. W pewnym momencie wyraźnie się nad czymś zamyślił. Odłożył książkę i pobiegł do swojego pokoju. Po chwili przyniósł z niego Encyklopedię Postaci LEGO Star Wars i zagłębił się w poszukiwaniu. Odnalazł wspomnianego w atlasie bohatera, zrobił notatkę na kartce i poszedł po album z Łotra 1, gdzie dokopał się do kolejnych interesujących go rzeczy. Potem sprawdził jeszcze coś na tablecie, dokończył notatki i wrócił do atlasu.

Z każdym kolejnym krokiem, jaki wykonywał, moja szczęka opadała coraz niżej. Młody nie ma jeszcze ośmiu lat, a już genialnie opanował umiejętność korzystania z wielu, różnorodnych źródeł informacji. W krótkim czasie dowiedział się wszystkiego, co było mu potrzebne do stworzenia pełnego obrazu wydarzeń w historii gwiezdnego uniwersum. Nie zdziwi was zapewne, że młody wie więcej o Gwiezdnych Wojnach niż ja. A co ciekawe, oglądał dotąd tylko starą trylogię.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że wychowuję geeka, a zebrana w ten sposób wiedza niczemu przecież nie służy. Być może, choć nie jest powiedziane, że za lat kilkanaście młody nie zostanie ekspertem od Gwiezdnych Wojen, któremu będą płacić za zebraną wiedzę. Co więcej, uważam, że umiejętność korzystania z wielu źródeł przyda się mu w innych dziedzinach życia. Dla niego jest to zupełnie naturalne i z czasem będzie mu tylko łatwiej. Młody niezmiennie mnie zaskakuje. W tej chwili chce zostać twórcą gier łączących wszystkie jego pasje. Ciekawe co będzie dalej.

Facebooktwittermail
Facebook

Gwiezdne Wojny

Gwiezdne Wojny

Tata Potwora się złamał i pozwolił Potworowi obejrzeć Gwiezdne Wojny. Długo dojrzewał do tej decyzji, ale argumentem, który przeważył szalę była chęć obejrzenia z dzieckiem Rebeliantów. Rodziciel stwierdził, że bez znajomości trylogii (jest tylko jedna trylogia!) ani rusz i młodzian musi swoje wycierpieć i rzeczoną ramotę obejrzeć. W domu znajduje się wersja odświeżona, z poprawionymi efektami specjalnymi i taką właśnie Nową Nadzieję obejrzał Potwór. Tata Potwora był przygotowany na całą litanię pytań, ale padło ich w sumie tylko pięć, bo młody zna kanon Gwiezdnych Wojen lepiej niż rodziciel. Głównie dlatego, że czyta wszystkie znoszone do domu encyklopedie, albumy i książki o tej tematyce. A tego ostatnio pojawiło się sporo. Dlatego na pytanie ojca:

– A wiesz co to za planeta?

Odpowiedział z wyrzutem:

– Tata, bo przecież, że Tatooine.

 

Cały film Potwór przesiedział grzecznie, chłonąc jak gąbka. Tata Potwora załamywał się patrząc, jak bardzo zestarzała się ta produkcja. Może nie w sferze efektów specjalnych, bo te są ciągle imponujące (zwłaszcza te praktyczne), ale w sferze prowadzenia narracji i dynamiki opowieści. A już najbardziej wkurzał go Obi-Wan Kenobi. Wielki mistrz Jedi, który w pierwszym swoim wejściu prawie wywija orła na kamieniach idąc jak epileptyczna kaczka, a w czasie pojedynku z Vaderem robi obrót wokół osi pionowej odsłaniając plecy. To, że Vader go nie ciachnął, to chyba tylko dlatego, że był w ciężkim szoku i zastanawiał się, co stary mistrz odtatooinia. Niemniej miło było popatrzeć na młodego Forda, Hamilla i przede wszystkim Carrie Fisher. A potem nadszedł koniec filmu i oburzony Potwór zadał najważniejsze pytanie w dziejach:

– A dlaczego Chewbacca nie dostał medalu?

No właśnie! Dlaczego?!

Facebooktwittermail
Facebook

Nerd czy inny geek

Podobno czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci. W takim przypadku Potwór będzie miał w życiu przechlapane. Od dziecka nasiąka popkulturą wszelkiego sortu. O Gwiezdnych Wojnach, a już z pewnością o Wojnach Klonów, wie już więcej niż Tata Potwora. Warto nadmienić, że jeszcze nie oglądał filmow, bo niedobry rodzić uznał, że potomek jest jeszcze na nie za mały. Do tego młody wie dużo za dużo o superbohaterach Marvela i DC, umie grać na konsolach i tłucze we wszystkie wariacje Angry Birds na tablecie. Na szczęście udało się go na razie uchronić przed zgubnym wpływem “chińskich bajek” (anime i manga), zaawansowanych gier planszowych oraz złowrogiego RPG. Wygląda na to, że pod okiem rodziców rośnie mały nerd czy też inny geek. Tata Potwora nie jest wcale przekonany czy to jest dobrze. Przez lata intersował się fantastyką, RPG, planszówkami i grami wideo. Poznał na wskroś to środowisko i czasem, patrząc na to do czego przez to doszedł, strasznie tego żałuje. Potwór być może nie wyrośnie na skrajnego nerda, bo przejawia – w przeciwieństwie do Taty – zamiłowanie do aktywności fizycznej. Dla Taty nie ma już ratunku, ale może dla Potwora jest jeszcze nadzieja. Mógłby na przykład zająć się graniem w piłkę (której tata nerd nie znosi) czy innym sportem. Mógłby zostać np. kibolem i stanowić zdrową tkankę społeczeństwa nie skalaną wyobraźnią. Miałby na pewno w życiu mniej zmartwień i dużo prostszych, ale jednak, radości.

Nerd

@Ania Sadurska-Czochra

Potwór od rana zaczytywał się w przewodniku po postaciach z Wojen Klonów, którą otrzymał na urodziny. Później biegał z kijem po domu udając poszczególnych bohaterów z obu stron konfliktu. Raz był więcj Obi Wanem, a innym razem hrabią Dooku. Tata Potwora czytał jakąś durnowatą powieść young adult (bo musiał) i raczej ignorował wyczyny potomka. Czasami napomniał, że fajnie by było trzymać kij z dala od telewizora, bo nie będzie na czym grać w LEGO Star Wars czy Harry Potter. Mama Potwora obserwowała zabawę kręcąc z politowaniem głową. W pewnym momencie Potwór zatrzymał się w pół ciosu i zapytał:

– A ile jest pozytywnych bohaterek w Star Wars, które mają zielone miecze świetlne?

– Nie mam zielonego (nomen omen) pojęcia – odparł zgodnie z prawdą Tata.

– Zdaje się, że rośnie nam mały nerd czy też inny geek. – stwierdziła Mama.

– A co to jest ten nerd? – zapytał Potwór.

No i trzeba było wyjaśnić, że to taki wielki fan popkultury, który trochę za bardzo nurza się w wymyślonych światach. Potwór przyjął to do wiadomości i stwierdził, że w sumie to mu pasuje. Pełnia grozy.

Facebooktwittermail
Facebook

Star Wars II

Gwiezdne Wojny ciągle są na topie. Wszelkie wysiłki, aby probować ograniczyć zainteresowanie Potwora tym fenomenem popkultury skazane są na porażkę. Jak wiadomo Tata Potwora nie pozwala jeszcze bestii na oglądanie żadnej z obu trylogii. Pozwolił jednak kiedyś na zagranie w LEGO Star Wars i zemściło się to okrutnie. Do tego ostatnio Potwór wynalazł na półce LEGO Star Wars III Clone Wars. Po zbadaniu tematu Tata Potwora stwierdził, że gra jest mniej szkodliwa niż oryginalne Star Wars, bo ma zdecydowanie więcej humoru. Dlatego Potwór może walczyć z tym tytułem, oczywiście pod kontrolą Taty. Warto zaznaczyć, że gra jest rzeczywiście złagodzona, bo np. pokonywanie stwory leżą potem ogłuszone, a nie zamordowane z poobcinanymi kończynami, jak w filmie.

star_wars_II

Niedawno, zupełnym przypadkiem, Tata Potwora odkrył film animowany Kroniki Yody. Okazało się, że jest to przepiękna wariacja na temat Gwiezdnych Wojen, gdzie w humorystyczny sposób pokazani zostali bohaterowie tegoż filmu w wersji LEGO ludkowej. Dość powiedzieć, że Tata Potwora uśmiał się jak norka i pozwolił Potworowi na oglądanie. Na ekranie pojawili się wszyscy znani i kochani bohaterowie z obu trylogii i Wojen Klonów. Potwór rozpoznaje ich już oczywiście od razu, nawet w wersji LEGO. “To jest Lando, a to Ahsoka, a to Padme”. Chłonność umysłu Potwora jest niesamowita. Co więcej doskonale kojarzy wydarzenia z poszczególnych części gry, a więc i filmu. Także podczas oglądania Kronik Yody padło pytanie, które wbiło Tatę Potwora w fotel:

– O, to jest Mace Windu. Ale niedługo Imperator wyrzuci go przez okno, prawda?

Facebooktwittermail
Facebook

Page 1 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén