Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: dziecko w górach

Szczytowy atak na Kasprowy Wierch

Tata Potwora uwielbia góry. A, że do Tatr ma wyjątkowo niedaleko, to co jakiś czas pakuje się w samochód i rusza na szlak. Stara się też zaszczepić miłość do górskich wędrówek u Potwora. Nie jest to zadanie łatwe, bo choć młodzian lubi wypady z rodzicem, to jednak szybko męczy go monotonia wędrówki i włącza tryb marudy. Najlepszym sposobem na zniwelowanie tego stanu jest zapodanie zewnętrznego bodźca. Może nim być motywator w postaci czekolady po zdobyciu szczytu, ciasteczko w połowie drogi czy też coś mniej przyziemnego – obietnica ładnego widoku czy śniegu. Doskonale do wspinaczki skłania też rówieśnik lub rówieśniczka. Dzieci nakręcają się wtedy same i gadając o wszystkim nie zauważają trudów drogi. Trochę gorszym, ale ciągle dobrym rozwiązaniem, jest “zewnętrzny” dorosły – wujek, ciocia, dziadek czy kto tam jeszcze, kto zajmie Potwora rozmową i zachęci do wędrówki. To rzeczywiście działa. Tym razem na wyprawę w góry wybrał się z Potwornickimi wujek naukowiec, z którym Potwór dzielił się swoimi pomysłami na gry tabletowe.

Wyprawa na Kasprowy Wierch

Tata Potwora postanowił sprawdzić czy Potwór da radę wyjść na grań Tatr. Wybrał zatem uważany za najłatwiejszy szlak na Kasprowy Wierch. Trzy godziny marszu, w zestawie z marudzącym Potworem zamieniły się w prawie 4. Głównie ze względu na częste postoje. To ciekawe, że na placu zabaw młody może ganiać non-stop przez kilka godzin i nie odczuwać zmęczenia, a na szlaku pierwszy postój planuje już po 10 minutach. Jednak mimo sapania i pufania, wdrapał się na szczyt i był z siebie bardzo dumny. Trudno mu się zresztą dziwić. Po zjedzeniu czekolady, drużyna ruszyła dalej, aby zdobyć Beskid, pierwszy szczyt powyżej 2000 metrów, na który wszedł Potwór. Co ciekawe, na widok Świnicy i niewinne pytanie czy nie wybrałby się tam, bestia stanowczo zaprotestowała. Oczywiście Tata Potwora ma jeszcze jakieś resztki rozumu w głowie i nie zabrałby na ten szczyt potomka. Zejście przez Liliowe do Murowańca, ukoronowane było kolejną litanią marudzenia, że czemu ten szlak idzie w dół. W górę źle, w dół źle, ma być po płaskim. W Murowańcu tłum ludzi zniechęcił do czekania na posiłek i drużyna skorzystała z zapasów, po czym ruszyła do Kuźnic. Zmordowani ośmiogodzinnym marszem zasiedli przy obiedzie, po czym zjechali na parking, gdzie czekał samochód.
Tata Potwora był przekonany, że młody padnie w drodze do Krakowa, ale przez całą drogę gadał, wspominał i słuchał muzyki. Padł za to wycieńczony wujek. Na pytanie, co najbardziej podobało się Potworowi w górach padła, w sumie oczekiwana, odpowiedź: “Czekolada”.

Facebooktwittermail
Facebook

Góry 2

Jak pamiętamy, Potwór jest mieszczuchem. Jednak ostatnimi czasy zaczął przejawiać zainteresowanie górami. W końcu Tata Potwora, w ramach akcji dbania o siebie, jeździ raz w miesiącu w Tatry i zapyla po szczytach jak mały samochodzik. Potwora niezwykle to intrygowało i od jakiegoś czasu marudził, że on też chce pojechać z rodzicielem w góry. Okazja nadarzyła się w pewną lipcową niedzielę, gdy po tygodniu deszczy nadszedł jeden dzień pięknej pogody. Tata Potwora zapakował do plecaka sprzęt na każdą pogodę, mnóstwo jedzenia i w ramach rezerwy również czekoladę. Potem dopakował Potwora i ruszyli w drogę do Zakopanego. Jakimś cudem minęła dość szybko i bez korków na słynnym “Poronionym” moście. Jeszcze zanim Potworniccy wysiedli z auta Potwór marudził, że mu zimno. Okutany we wszystkie ubranka stwierdził, że jest już dobrze i ruszył w trasę.

gory2

Najpierw dotarł do jaskini Dziura. Z latarką na głowie i trzymając się kurczowo Taty Potwora dotarł do połowy komory i stwierdził, że chce wracać. Potem zobaczył, że włazi tam mniejszy od niego osobnik więc nabrał odwagi i pogonił Tatę Potwora jeszcze raz, tym razem na sam dół. Był bardzo zawiedziony, że nie ma nietoperzy i pająków. Później przyszedł czas na Dolinę Białego i wykaraskanie się na Sarnią Skałkę. Tu już nie było lekko, bo bestia się zdyszała, ale przed samą skałką nabrała energii i postanowiła ominąć kolejkę wspinających, zmuszając Tatę Potwora do wspinaczki po prawie pionowej skale. Na górze Potwór został dokarmiony energetyzującą czekoladą i wycieczka ruszyła w dół do Strążyskiej. Po drodze Potwór się zmęczył. Co chwila były przerwy i nie pomagała groźba ni prośba. Marudził cały czas “Paskudne skały, paskudne duże kamienie, paskudne korzenie, potoczek też paskudny, bo płynie ścieżką i muszę po nim chodzić”. W dolinie Tata Potwora obiecał, że przeniesie bestię na barana do samochodu. W rezultacie taszczył 20 kg Potwora plus dwa plecaki przez około 2 km. Podczas obiadu Tata Potwora zapytał czy wybiorą się jeszcze razem w góry. Bestia odparła “Nie pójdę już więcej w góry, bo mnie to męczy i się denerwuję”. Zapytany co najbardziej mu się podobało odpowiedział jeszcze konkretniej “To, że miałeś czekoladki mleczne i jak mnie niosłeś na barana”.

Facebooktwittermail
Facebook

Mieszczuch

Potwór jest typowym mieszkańcem miasta. Dodajmy, że dużego miasta. Nie bardzo kocha tereny zielone, a wyprawy piechotą dłuższe niż na plac zabaw czy do przedszkola nudzą go niepomiernie i wywołują protesty. Najlepiej żeby wszędzie podwieźć Potwora samochodem, a potem żeby spacer trwał maksymalnie 15 minut lub kończył się na dużym placu zabaw, gdzie Potwór spędzi kilka godzin, a Tata Potwora znajdzie się trzy ćwierci od niechybnej śmierci z nudów. Przy czym Potwór nie należy do dzieci nieaktywnych i spasionych. Jest raczej chudy i jak na gust Taty Potwora stanowczo zbyt mobilny o 6 rano. Jakoś przez te 4 i pół roku żywota Potwór nie dotarł nigdy w góry. Dlatego Tata Potwora zebrał się w sobie i postanowił zatargać miot w Tatry. W końcu to tylko 2 godziny jazdy, cóż mogło pójść źle?

mieszczuch

Tata Potwora wstaje w dobrym humorze. Napełnia plecak zapasowymi ciuchami Potwora, jedzeniem w różnych postaciach, napojami i pełen dobrych chęci bawi się z Potworem w rozkładanie i składanie ludzików z LEGO. Po śniadaniu przyprowadza auto i pakuje zaciekawionego Potwora do środka. Przewidując, że Zakopianka może być zapchana Tata Potwora każe mu zapakować plecak zabawkami. Jak można się domyśleć Potwór pakuje prawie wszystko, co wpada mu pod rękę, z narzędziami włącznie. Dzięki temu przez prawie całą drogę do stolicy Tatr ma co robić i tylko dzięki nagabywaniu Taty Potwora racza zauważyć ośnieżone szczyty i łaskawie stwierdza “Wysokie!”. Tata Potwora pokazuje Giewont i straszy Potwora, że na tę górę trzeba wejść. Potwór stwierdza, że jak tak, to on woli zostać w samochodzie. Nie ma lekko, zostaje wyciągnięty, opatulony w ciepłe ciuchy i zaciągnięty do doliny. Po drodze napotyka niespotykane tej zimy zjawisko – śnieg. Zajmuje go to na dobre pięć minut, ale już po pierwszym mostku w Strążyskiej woła “Ja chcę wrócić do samochodu. Nigdzie nie idę!”. Tylko obietnica zjedzenia czegoś na Polanie Strążyskiej pozwala dotrzeć mu do końca bez nadmiernego marudzenia. Na miejscu zjada kawałek zakupionej parówki, a resztę niepysznego fastfóda zjada Tata. Potwór w tym czasie piłuje stół i wbija w niego niewidzialne gwoździe. Dopiero wyprawa do wodospadu zaczyna mu się podobać, bo jest ślisko i wszyscy dookoła czepiają się drzew żeby jakoś iść. Potwora strasznie to śmieszy. Wraca pełen entuzjazmu i znajduje kumpla do rozmowy, z którym gadają głównie o najgłupszych tekstach z bajek w stylu “Uwaga pupa leci!”. W samochodzie Potwór natychmiast zapada w sen i budzi się dopiero pod domem. Na pytanie co najbardziej podobało mu się w górach odpowiada “Moje zabawki”. Przebrzydły mieszczuch!

Facebooktwittermail
Facebook

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén