Stało się. Mama Potwora wyjechała w dalekie strony i Potwór został sam z Tatą na kilka dni. Myliłby się ten, kto by pomyślał, że wyjazd wpłynie jakoś specjalnie na bestię. Przyjął do wiadomości, że przez pewien czas będzie tylko z Tatą i tyle. Żadnych scen smutku, tęsknoty itp. Co jakiś czas wspomina tylko, że jak Mama wróci, to odbierze go z przedszkola i że jest daleko, ale wróci. Tata Potwora chciałby mieć podobne podejście do życia. Pierwszego dnia było w miarę z górki, bo bestia pojechała z przedszkolem na wycieczkę, a po powrocie została zabrana na basen. Później już tylko chwila i sen. Weekend był już trudniejszy, bo przez dwa dni od bladego świtu było budowanie z klocków LEGO i to zestawów, które wymagały czynnego udziału niewyspanego ojca. A potem jeszcze tylko wyprawa do babci, do kina na Pszczółkę Maję – była fajna, a w niedzielę ZOO. Po tym wszystkim Tata Potwora ledwo zipiał.
Kolejny dzień przyniósł długo oczekiwaną wyprawę dziecka do przedszkola. Tata Potwora został sam. Zrobił zakupy na obiad, zaniósł laptopa Mamy do wyczyszczenia, odwiedził w końcu fryzjera – bo może czas o siebie zadbać czy coś, rozwiązał dwa kryzysy w pracy (mimo, że ma urlop), ugotował obiad, odkocił fotel i dokończył wszystkie prania. I ciągle miał mnóstwo czasu dla siebie. Wydaje się, że Tata Potwora mógłby zostać kurem domowym i zajmować się codziennymi czynnościami. Byłoby fajnie, ale nie ma tak dobrze. Po odebraniu z przedszkola nastąpiły zabawy z Potworem, wspólny obiad, granie i oglądanie Pingwinów z Madagaskaru. Obiadem Tata Potwora podbił serce potomka, bo przygotował łososia, frytki i sałatkę. A potem Potwór poszedł spać. Przedtem jednak przytulił Tatę Potwora i powiedział “Jesteś super tatą!”. Zanim Tata padł na pysk spuchł z dumy.