Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: dzieci (Page 2 of 13)

Pokemony to ukryta moc

Młody ma fazę na Pokemony. W chwilach przerwy od fazy Star Wars. Czasami oba światy się przenikają i wtedy jest jeszcze zabawniej. Pikachu z mieczem świetlnym to bodaj najmniej hardkorowy wynalazek, jaki rodzi się w głowie młodego człowieka. Co prawda po lekturze tekstu z pewnego bardziej prawicowego magazynu, Tata Potwora zastanawia się poważnie czy powinien pokazywać dziecku Pokemony.

W końcu to przecież demony, które dysponują złymi mocami i skłaniają dzieci do złego. Obok klasyki okultyzmu, jaką jest podobno Dungeons&Dragons, Pokemony to największe nieszczęście. Podobno, bo o ile Potwór po oglądaniu rzeczywiście trochę bardziej rozrabia, to innych negatywnych skutków na razie nie dostrzeżono. Do tego Tata Potwora, który nie za bardzo kocha “chińskie bajki”, zaczął się doszkalać i już wiem z grubsza co to są te Pokemony. Zresztą Potworowi strasznie imponuje, że wie więcej od taty i może się tą wiedzą podzielić. Sprawia mu to dużą radość i motywuje do działania. Jak można mu tego zabronić?

pokemony

Oczywiście chwilami Tata Potwora ma dość tego, że wszędzie są Pokemony. Tyle szczęścia, że posiada telefon z systemem operacyjnym, na który nie opracowano wersji najnowszej gry. Wtedy trzeba byłoby biegać po krzakach, wykrotach i innych cmentarzach (ha! Jednak jest ten okultyzm i czarna magia) w poszukiwaniu rzadkich stworów. Wystarczy, że Tata Potwora lata czasem po dziwnych miejscach szukając geoskrytek.

Co ciekawe, Potwór ogląda Pokemony na Netflixie, gdzie dostępne jest tylko kilka serii. Część jest tylko po angielsku i z polskimi napisami. Mimo, że lecą dość szybko, to Potwór jest w stanie przeczytać je wszystkie. Do tego śpiewa polską wersję piosenki tytułowej do angielskiego podkładu, co jest jeszcze bardziej niesamowite. Za to Tata Potwora w swej wrodzonej złośliwości postanowił namieszać dziecku w głowie i chodzi nucąc “Pokemon! To ukryta moc”, czyli łącząc Pokemony z Transformerami. Mama Potwora zgrzyta zębami, ale nic nie mówi. Jest fajnie. Tylko czy Transformery nie są czasem okultystyczne?

Facebooktwittermail
Facebook

Ser i dużo jabłek w życiu

Potwór potrafi zaskoczyć. Tacie Potwora wydawało się, że dziecię jest już na tyle duże, że ma za sobą numery, które wprawiają w stupor. Wydawało się tak przez jakiś tydzień, a potem młody pokazał znów coś niezwykłego. I tak mniej więcej raz na tydzień, żeby nie było za nudno i aby podtrzymać przepływ adrenaliny w ojcowskich żyłach.

Ser i dużo jabłek w życiu

Na szczęście Potwór nie ma w planach podboju świata. Jeszcze. Nie skacze też z dachów, nie kradnie i nie bije kolegów. Nie dręczy też kotów. Za to czyta encyklopedie, słowniki wyrazów obcych i bliskoznacznych. Potem chodzi po domu i zadaje dziwne pytania co to jest ambiwalencja albo eudajmonizm. Tata Potwora erudytą specjalnym nie jest i po każdym takim pytaniu ma problem. O ile jeszcze ambiwalencję jakoś potrafi wyjaśnić, to już w głębszej gęstwinie językowej gubi się z kretesem i woła rozpaczliwie o pomoc. Czasem też odsyła dziecko do innych słowników i encyklopedii. Niech się Potwór uczy korzystać ze źródeł.

Trudne pytania to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Otóż okazuje się, że Potwór również tworzy nowe słowa, języki oraz ma swoją wymyśloną planetę. Na niej nie wszystko jest tym czym się wydaje, a wiele rzeczy zmienia się co chwila. Dlatego Tata Potwora nie jest specjalnie zaskoczony, gdy znajduje dziwne napisy na tablicy, albo przyklejone do lustra. Podobnie rzecz się ma z Mamą Potwora. Są jednak chwile, gdy zaskoczenie jest zbyt duże. Ostatnio Mama Potwora usiadła przy swoim biurku i zamarła.

– Czemu na moim biurku jest napisane ser i dużo jabłek w życiu? – zapytała słabo

Potwór spojrzał na rodzicielkę z politowaniem.

– Robiłem listę zakupów, a potem mi powiedziałaś, że jest dzień jeża i mamy napisać dla niego życzenia. To po prostu napisałem obok.

Proste, prawda?

Facebooktwittermail
Facebook

Smarowidło już nam zbrzydło

Smarowidło. To jedno z tych słów, które uwielbiam w naszym języku. Już samo jego brzmienie sugeruje, że coś będzie upaprane. Że jakaś lepka substancja znajdzie się na czymś innym. Nie ma znaczenia czy będzie to krem na twarzy, czy nutella na kanapce. Wszystko będzie upaćkane, lepkie i może trochę obrzydliwe. U Potwornickich smarowidło pojawia się najczęściej w różnych formach, gdy Mama Potwora robi naleśniki. Razem z nimi na stół wjeżdżają dżemy, miód, przeklęta po trzykroć, choć pyszna, Nutella, konfitury i czasem jeszcze cukier puder. Dość powiedzieć, że po takim posiłku stół przypomina pole kolorowej bitwy. Równie barwnie prezentują się ręce Potwora oraz rękawy jego bluzek. Z niewiadomych przyczyn dzieć upodobał sobie wycieranie buzi rękawem, mimo, że rodzice podtykają mu pod nos serwetki. Z równie niewiadomych przyczyn Potwór najchętniej wyciera rękawem resztki paprzącej wszystko straszliwie Nutelli. Zwykle też bluzka trafia zaraz do pralki. Tata Potwora zastanawia się czasem nawet czy nie kazać dziecku rozbierać się do jedzenia. Mniej upaprany by nie był, ale z pewnością łatwiej byłoby go doczyścić.

Smarowidło

Zwykle po całodziennym brudzeniu się, Potwór trafia na myjnię. Często, zwłaszcza latem, Tata Potwora ma go ochotę wrzucić do wanny w ubraniu i zaoszczędzić trochę na wodzie i mydle. Zimą jest trochę łatwiej. No chyba, że na obiad są naleśniki i smarowidło. Po kąpielach młody jest zawsze radosny, zwłaszcza jeśli może się pluskać w wannie i zachlapywać całą łazienkę. Czysty i pachnący zmierza do łoża na wieczorne czytanie i pogaduchy. Wcześniej przychodzi też dać buziaka rodzicowi, który akurat nie pełni funkcji usypiacza. Pewnego dnia wykąpany Potwór przyczłapał z ponurą i skrzywioną miną do siedzącego na fotelu Taty. Ten, nieświadomie, przytulił go mocno i się przylepił. Z wysiłkiem oderwał się od dziecka i zapytał:

– Czemu się lepisz na pyszczku paszczaku?

– Bo zostałem posmarowany przez Mamę, jakimś głupim smarowidłem.

Jak widać przy okazji posmarowano też Tatę Potwora.

Facebooktwittermail
Facebook

Duchy, upiory i strzygi

Potwór dostał zaproszenie od kolegi na imprezę Halloweenową. W programie były duchy, strzygi i upiory, a dokładniej cały szereg zabaw zaplanowanych przez mamę kolegi. Do tego doszedł poczęstunek przygotowany przez rodziców wszystkich obecnych dzieci. Oraz mnóstwo hałasu. Kilkanaście dzieci zgromadzonych na relatywnie niewielkiej przestrzeni parteru domu wydawało z siebie ryki, piski i wrzaski, jakich nie powstydziłby się najlepszy horror. Ogłuszeni rodzice kryli się po kątach, starając się przetrwać nawałę dzieciową. Tata Potwora zdecydował się wspomóc przygotowane nocne podchody w pobliskim lesie. Dzięki temu zyskał dwie godziny ciszy i spokoju. Najpierw, razem z jednym z ojców, przygotowywali wszystkie atrakcje. Plątali sznurki, wieszali pająki i świecące duchy – znaczy balony z diodami.

Duchy i dynie

Potem Tacie Potwora przypadła rola rannego czarodzieja, którego muszą znaleźć w lesie i uratować dzieci. Czekając aż dzieciarnia ruszy do lasu, Tata Potwora kontemplował ciszę i spokój. Siedział sobie w lesie. Wiał wiatr. W oddali szczekały psy. Szumiały liście. Było cicho i spokojnie. A potem dzieci zostały spuszczone ze smyczy. Rozległ się potworny hałas i dzieciarnia wybiegła na podwórko. Rodzicom jakoś udało się nad nimi zapanować, ale ostrzegli młodzież, że w lesie może być niebezpiecznie.

– Tam mogą być duchy! – powiedziała mama gospodarza.

– Nie boimy się duchów! Jak je zobaczymy, to zrobimy na nie kupę. – odparł dzielny gospodarz.

– A potem na nie narzygamy! – dorzucił równie rezolutnie Potwór.

Kryjący się za drzewem za płotem Tata Potwora stłumił chichot i czekał na przybycie ratunkowych dzieci. Gdy w końcu dotarły miały za zadanie posypać go magicznymi liśćmi. W rezultacie Tata Potwora znalazł się pod górą gnijącego listowia, został skopany w podołek i kostki oraz pociągnięty za ucho. Dzięki temu ozdrowiał i ruszył na poszukiwanie zakopanego w okolicy skarbu. Potwór był strasznie dumny, że jego rodziciel jest czarodziejem. Inne dzieci wyrażały natomiast pewne wątpliwości.

– Ale pan jest prawdziwym czarodziejem?

– A gdzie pana różdżka?

– A dlaczego świeci pan telefonem?

– A może mi pan wyczarować kredki?

Było wiele radości. W końcu ekipa powróciła do domostwa, a czarodziej oddalił się na chwilę, aby pozbierać pozostawione w lesie utensylia. Zabawa trwała jeszcze kilka godzin. Dzieci były szczęśliwe, rodzice ogłuszeni, a okoliczna zwierzyna emigrowała w Bieszczady. Tata Potwora był pełen podziwu dla organizatorki. A podobno na horyzoncie są urodziny kolegi Potwora. Trzeba nabyć zatyczki do uszu.

Facebooktwittermail
Facebook

Jesienny brak sił

Zazwyczaj Tata Potwora lubi jesień, ale w tym roku dopadło go chyba totalne przesilenie. Jesienny brak sił objawia się ogólnym spadkiem nastroju, co w przypadku cierpiącego na ciężką depresję Taty Potwora nie jest niczym zaskakującym. Zazwyczaj wie, jak sobie z takimi objawami radzić – najeść się, napić czegoś dobrego i zarobić pieniądze. Ale są takie dni, gdy nawet to nie wystarcza. Jesienny brak sił jest w tym roku szczególnie dotkliwy, gdy Tata Potwora patrzy na kamery TOPR-u.

Śniegu w wyższych partiach gór ciągle przybywa, a to oznacza, że w tym roku można już zapomnieć o atakach szczytowych. Oczywiście wiadomo, że zimą też można chodzić po górach, ale wymaga to zastosowania odpowiedniego sprzętu – oraz jego zakup, co jest obecnie dość problematyczne. Można jechać w niższe góry, ale nawet tam pogoda nie sprzyja wędrówkom, nie mówiąc już o tym, że Potwór odmówił chodzenia po jakichkolwiek górach w najbliższym terminie.

Jesienny brak sił
Jesienny brak sił nie pomaga w zmaganiach z codziennością. O ile dużo pozytywnej energii wprowadza sam Potwór, o ile oczywiście nie jęczy, że nie pójdzie do szkoły, nie odrobi pracy domowej, nie pójdzie się umyć i nie, bo nie. Również praca sprawia Tacie Potwora satysfakcję, zwłaszcza, że nie musi wchodzić w specjalną interakcję z użytkownikami serwisu, którzy prezentują poziom, jaki prezentują i szkoda na to po prostu czasu.

Cieszą oczywiście książki, komiksy, zabawki i inne dobra, które trafiają do recenzji. W końcu nie istnieje takie pojęcie, jak “za mało klocków LEGO”, czy “za mało książek”. I mimo tego jest jakoś słabo. Coś tam ciąży na horyzoncie związanego z finansami. Coś dręczy i psuje nastrój. Bardzo szybko znikają siły. I powoli zaczyna brakować pomysłów na to czym się podratować. To pewnie chwilowe. Lada dzień minie i znów będzie pięknie. A tymczasem trzeba się dzielnie trzymać i walczyć ku chwale. Nie wiadomo czyjej lub czego, ale podobno trzeba. 

Facebooktwittermail
Facebook

Page 2 of 13

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén