Tata Potwora

Blog szalonego taty

Tag: Disney

Gdzie jest Dorsz… znaczy, gdzie jest Dory?

Potworniccy wybrali się na przedpremierowy pokaz “Gdzie jest Dory?”. Potwór pokuśtykał do auta, a potem do kina na kulach, bo nie wolno mu jeszcze obciążać nogi. Przed kinem Tata Potwora stoczył bój słowny z kierowcą autokaru, który zaparkował na parkingu dla osobówek i miał pretensje, że to pojazd Potwornickich niby blokuje. Zamilkł dopiero na widok kuśtykającego młodego. A potem było już tylko przyjemnie. Przed filmem, jak zawsze u Pixara, była krótkometrażówka “Pisklak”. Pierwsze pytanie młodego brzmiało “Tato, ale to jest Disney, czy to znaczy, że ktoś tu umrze?”. Na szczęście nikt nie umarł, a bajeczka jest słodka do przesady i jednocześnie przepiękna. Już dla niej samej warto pójść na seans.

Gdzie jest Dory

Jak przystało na kontynuację, “Gdzie jest Dory?” korzysta z utartych schematów i rzuca znanych bohaterów w wir przygody. Jednak w przeciwieństwie do “Gdzie jest Nemo?” nie ma tutaj żadnej niepewności, nie ma nagłych zwrotów akcji, ani (z jednym wyjątkiem) zagrożeń dla Dory i spółki. Najlepsze chwile w filmie, to te, gdzie występuje pan ośmiornica, a raczej siedmiornica. Jest wtedy zabawnie i interesująco. W pozostałych sekwencjach powiewa trochę nudą.

Uwaga spoiler! O dziwo nikt w tym filmie nie ginie, a wszystko kończy się dobrze. To spory plus dla rodziców młodszych dzieci, bo można uniknąć szlochów rozpaczy i długiego tłumaczenia dlaczego ktoś zjadł kogoś innego. Jest to też całkiem mądra opowieść o przyjaźni, sile rodziny i tym, że nie należy się poddawać w drodze do celu. Wszystko to w otoczeniu przepięknej animacji i przyjemnej, choć nie zapadającej w pamięć ścieżki dźwiękowej. Towarzyszy temu pięknie zrobiony dubbing z doskonałym, najśmieszniejszym w całym filmie elementem, który zrozumieją tylko Polacy. Czapki z głów!

“Gdzie jest Dory?” podobało się Potworowi. Najbardziej oczywiście ośmiornica i biały wieloryb, “który tak wszystko śmiesznie przewidywał”. Tatę Potwora chwilami trochę znudziło, ale przynajmniej nie było tutaj traumy, jak w “Dobrym Dinozaurze”. To bezpieczny film dla całej rodziny.

Facebooktwittermail
Facebook

Zwierzogród – Ładne, choć nieco przekombinowane

Zwierzogród to nowy film dla dzieci z wytwórni Disneya. Akcja skupia się na marzeniach i karierze Judy Hops – pierwszego królika policjanta – w tytułowym mieście zamieszkanym przez antropomorficzne zwierzęta. Nasza futrzasta bohaterka jest zdeterminowana, aby zostać najlepszą policjantką. Początek filmu pokazuje, jak hartowała się jej determinacja, a potem ciało podczas morderczych treningów w akademii policyjnej. Jest w tym pierwszym fragmencie jedna dość mocna scena, gdy młodziutka Hops przeciwstawia się lisowi huliganowi. Potwór trochę na niej podskoczył, ale potem było już spokojniej i weselej. Sam Zwierzogród robi piorunujące wrażenie. Złożone z kilku stref klimatycznych miasto, gdzie drapieżniki i roślinożerne żyją w zgodzie jest naprawdę fantastyczne. Nie chcąc zbytnio zdradzać fabuły powiem tylko, że nie wszystko idzie po myśli Hops, ale dzięki determinacji i początkowo trudnej współpracy z pewnym cwanym lisem – Nickiem Bajerem – udaje się jej osiągnąć cel.

zwierzogród

Czy bajka straszy dzieci? W filmie jest kilka scen, które trochę straszą dzieciaki (zdziczałe drapieżniki są… drapieżne. Myślę, że bezpieczną barierą wiekową jest 6 lat wzwyż. Myślę też, że dopiero trochę starsze dzieci zrozumieją fabułę. Ta, co nie jest specjalną wadą, jest dość skomplikowana. Nie przeszkadza to jednak młodszym w dobrej zabawie.

Czy bajka czegoś uczy? Myślę, że główny przekaz dotyczy tego, aby nie poddawać się i śmiało dażyć do celu. Jest to też opowieść o tym, że nie należy osądzać po pierwszym wrażeniu oraz o przyjaźni, która może się pojawić w najbardziej nieoczekiwanym miejscu.

A czy dorośli będą się dobrze bawić? Sądzę, że nawet lepiej niż dzieci. Bajka pełna jest smaczkow, które doceni dopiero starszy widz, obeznany z gatunkiem filmów sensacyjnych i policyjnych. Jest też cudowne odwołanie do Ojca Chrzestnego, przy którym prawie się popłakałem ze śmiechu. Ważne jest jednak to, że nie przesadzono ze spolszczaniem linii dialogowej. Nie ma tu przesadnych dowcipów na siłę, ani humoru kloacznego. Do tego, co jest już wyznacznikiem rodzimych wersji bajek, dubbing jest wspaniały. W żadnym momencie nie jest przesadzony, aktorzy nie dominują nad sobą, ale dobrano ich doskonale. Nie chciałbym wyróżniać żadnego z artystów, którzy użyczali swoich głosów, bo każdy jest po prostu świetny.

Zwierzogród uzyskał aprobatę zarówno Potwora, jak i Taty Potwora. Obaj dobrze się bawili, choć dla młodszego odbiorcy film będzie trochę zbyt przekombinowany w warstwie fabularnej.

PS Potworowi najbardziej podobały się leniwce.

PPS Moim ulubionym bohaterem jest Pazurian Clawhauser – pączuś kochany.

Facebooktwittermail
Facebook

Dobry Dinozaur – Traumatozaur

Tata Potwora dostał wejściówki na przedpremierowy pokaz Dobrego Dinozaura. Oczywiście Potwór strasznie się ucieszył na nową bajkę i w pewien wtorek, gdy smog nie przegryzał się specjalnie przez ubrania, wyruszyli do kina. Uprzedzam, że tekst ujawnia kilka elementów fabuły.Dobry Dinozaur @DisneyTata Potwora ma wrażenie, że twórcy bajek starają się traumatyzować kolejne pokolenia młodych ludzi. Sztandarowym numerem, który stosują jest mordowanie rodzica. Dobry Dinozaur przemierza szlak wytyczony przez Bambi i doprowadzony do perfekcji w Królu Lwie. Sympatyczny tatuś dinozaur ginie w okolicznościach tragicznych, pozostawiając na los pastwy żonę i trójkę dzieci. A wszystko dlatego, że próbował skłonić swego syna, głównego bohatera, do tego, aby mniej się wszystkiego bał. Później powinno być już lepiej, powinna być jakaś hakuna matata czy coś. Nic bardziej mylnego.

Mały dinozaur jest wielokrotnie podtapiany, obijany o kamienie, zrzucany ze skały, goniony, gryziony, drapany, uderzany, miotany wiatrem czy kilkukrotnie traumatyzowany burzą z piorunami. Siedzący na fotelu obok Taty, Potwór co chwila wydawał z siebie dziwne dźwięki martwiąc się o sympatycznego zielonego gada. A potem nadeszła mega trauma. Podstawową zasadą każdego filmu, który nie jest horrorem, jest, że nie morduje się puchatych słodkich zwierzątek. Dobry Dinozaur idzie tu o krok dalej. W jednej chwili bohater ratuje spod zawalonego pni ślicznego liskocosia, by już za sekundę ten zniknął w paszczy pterodaktyla. I z paszczy tegoż wystaje puszysty ogon. Tata Potwora myślał, że Potwór – wielki miłośnik małych zwierzatek – rozleci się z wściekłości. Ponure burczenie “Jak to!? Co to ma być?!” trwało dłużą chwilę. A potem pterodaktyle zaczęły sobie wyszarpywać zwierza z paszcz. Brakowało tylko żeby go rozerwały, a ekran zbryzgała posoka i flaki.

To w zasadzie wyczerpuje zestaw scen drastycznych. Ale są jeszcze elementy smutne. Wspomnienia o zabitych rodzicach Dinozaura i jego człowieko-pieska. Halucynacje po uderzeniu kamieniem, w których bohater spotyka ducha zmarłego ojca. Oraz sceny pożegnań, które kroją serce tępym nożem. W rezultacie Potwór wyszedł z kina kompletnie skołowany. Było kilka scen, które były wesołe i śmieszne, ale zapytany czy film mu się podobał stanął pod ścianą kina, wzruszył ramionami i stwierdził, że “był strasznie smutny”. Oczywiście bajka jest kolejnym popisem technologii, który zrywa czapkę razem z głową, ale zabrakło tam zbilansowania scenariusza. Teraz Tata Potwora zastanawia się czy twórcy Dobrego Dinozaura współpracowali ze stowarzyszeniem psychiatrów i psychologów, bo ma ponure przeczucie, że sporo młodych ludzi po tej bajce będzie miało straszną traumę. A może Tata Potwora przesadza? Zawsze możecie osądzić sami.

Facebooktwittermail
Facebook

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén