Wakacje nieubłaganie dobiegały końca. Potwór wyraźnie był przeładowany ilością wrażeń i zaczął tęsknić za domem, przedszkolem i kolegami. Do tego robił się chwilami straszliwie nieznośny. W końcu nadszedł moment, kiedy wszystkie graty zostały spakowane. Potwór pomachał łapką dziadkowi, uściskał babcię, powiedział, że nie będzie tęsknił i wpakował się do samochodu, gdzie zajął się lekturą książeczki LEGO. Potwornickich czekała długa droga przez pół kraju z hakiem. Początkowo Potwór zajął się kontemplowaniem widoków za oknem, a później zaczął nucić w kółko jeden motyw muzyczny, który zaczął doprowadzać Mamę Potwora na skraj histerii. Poproszony o zróżnicowanie repertuaru śpiewał wymyślane przez siebie piosenki (we własnym języku z refrenem “kapusta na głowie”) przez ponad godzinę. Przynajmniej się Tata Potwora nie nudził za kółkiem.

milosc

Jednak już po dwóch godzinach jazdy Potwór zaczął zdradzać oznaki znużenia. “Daleko jeszcze?”, “Kiedy dojedziemy?”, “Ile jeszcze kilometrów?”. Po tem zaczął się złościć, że to jeszcze wiele godzin drogi i że to bez sensu kompletnie jest i że “nie lubi samochodu”. Jednak już za Częstochową zaczęły pojawiać się pierwsze tablice, na których pojawiła się magiczna nazwa “Kraków”. I tu się zaczeło. “Kraków! Jak ja kocham Kraków!” zaśpiewał po raz pierwszy. Przy kolejnej tablicy po raz drugi. Potem trzeci, czwarty, piąty… siedemdziesiąty któryś. Tata Potwora zaczynał powoli gryźć kierowicę, ale bestii to nie przeszkadzało. Zapytany przez Mamę Potwora, co takiego kocha w Krakowie, Potwór odpowiedział “Moje klocki LEGO”. Zgodnie z tym stwierdzeniem pierwszym czym zajął się po powrocie do domu były klocki. I nastała błoga cisza.

Facebooktwittermail
Facebook