Długi weekend majowy miał stać pod znakiem grilla. Zamiast tego był foch. No może nie do końca, ale coś tędy. Okazało się bowiem, że z wieloosobowego grillowania nic nie będzie, bo zachorowało jedno z dzieci gospodarzy imprezy. Tata Potwora stwierdził, że foch, bo co to w końcu ma być, jak on chciał się zrelaksować przed nową pracą, a tu mu jakiś sabotażysta krzyżuje plany? Na szczęście Przyjaciółka Potwora nie zachorowała i Tata i Wujek Potwora zdecydowali, że jak nie grill z nocowaniem, to może chociaż zabiorą zdrowe dzieci gdzieś w górki. Wybór padł na Śnieżnicę – głównie dlatego, że blisko oraz niezbyt wysoko. Wujek Potwora, znając dobrze swą potomkinię, stwierdził, że wyżej niż na 1000 metrów, to on dziecka nie wniesie. Tata Potwora wykazał się większym optymizmem i stwierdził, że dzieci będą się skutecznie same napędzać i poganiać pod górę. Nie pomylił się.

foch

Potwory najpierw trochę marudziły, ale jak zobaczyły zalegający w cieniu stoku narciarskiego śnieg, pognały jak spuszczone ze smyczy charty i zaczęły się w nim taplać. Tatusiowie sapnęli, westchnęli i poczłapali do dzieci. Wędrówka trwała dalej, przerywana fochami i roszczeniami. A to przerwa, a to kanapka, a to czekolada, a to coś tam. Ale Potwory weszły na górę i były z siebie dumne. A jeszcze, jak zobaczyły, że ze zbocza obok startują paralotniarze, to już była pełnia szczęścia. Po drodze stwierdziły jeszcze, że z tymi rodzicami to ciężko wytrzymać.

Po powrocie do domu, Potwory zostały nakarmione i poszły się bawić. Dorwały się też do prażynek. Tata Potwora wyraził sprzeciw, bo uznał, że potomek już dość się tego dnia najadł przekąsek i słodyczy. Potwór stwierdził, że spoko, ale pół godziny później stanął obok Taty z nadąsaną miną i założonymi rękami. Na pytanie, skąd ten foch, odparł:

– Mam focha, bo myślę o tym co by było, gdybym zjadł prażynkę.

Wujek i Tata Potwora turlali się ze śmiechu przez dobry kwadrans.

Facebooktwittermail
Facebook