Na Potwornickim osiedlu znajduje się duży plac zabaw. Ze względu na piękną wiosenną aurę tej zimy jest oblegany przez stada Potworów. Po pierwszej wizycie Tata Potwora wie już mniej więcej jak ubrać Potwora i siebie, aby przetrwać. Z racji roztopów i prowadzonych jesienią prac budowlanych (obok huśtawek położono takie miękkie coś, co ma amortyzować upadające Potwory – ma to konsystencję gruboziarnistego papieru ściernego, więc Tata Potwora ma dość wyraźną wizję, co się stanie, gdy Potwór zaryje w to fizjonomią) na całym placu pełno jest błota. Ale nie jakiegoś tam byle jakiego błota. To jest błoto prima sort, miejscami głębokie na pół łydki, w którym bezpowrotnie giną drobne przedmioty i nierozważne czworonogi. Dlatego Potworniccy ubierają wysokie, dobrze zapinane buty, a resztę ubioru Tata Potwora dobiera na zasadzie “To już jest brudne, więc mu nie zaszkodzi”. Czasem Tata Potwora myśli sobie, że sprowadzi duńskie wdzianko przedszkolne, stanowiące skrzyżowanie kombinezonu nurka ze strojem promieniochronnym, w którym dziecko może bez obaw przedzierać się przez syberyjskie mokradła.

Król placu zabaw

Potwór biega po placu zabaw. Najpierw usilnie stara się unikać małego zwyrodnialca, którego rodzice nauczyli rozwiązywać problemy pięścią. Tata Potwora obserwuje rozwój wypadków, gotów ruszyć do boju i rozszarpać na strzępy zagrożenie, ale na szczęście mamotwór kończy papierosa i zabiera swój miot z dala od Potwora. Pół placu zabaw oddycha z ulgą. Obok biega jakiś Filip czy inny Olek, który na plac zabaw przybył z babcią. Ta co chwila powarkuje z ławki “Nie biegaj, bo się spocisz!”. Tata Potwora myśli sobie, że place zabaw są właśnie po to, żeby Potwory się spociły i zmęczyły, ale pewnie jest w mylnym błędzie. Tymczasem Potwór rusza do otoczonego fosą z błocka statku pirackiego. Tam zagląda do kajuty i oczywiście czyta absolutnie wszystkie wulgarne napisy “Pokaż cycki! Tola jest głupi ogran żeński” i tym podobne. Tata Potwora zbiera potępiające spojrzenia wszystkich rodziców – dobrze czuł, że z czytania nic dobrego nie wyniknie. Potwór wspina się na górę i wyciąga królewskie berło – pojemnik z płynem do baniek. Automatycznie zostaje władcą placu zabaw. Rozpylane z wysokości lecą daleko, a trzy czwarte Potworów zaczyna je gonić – przez największe błota! Obrzydliwe mlaśnięcia niosą się dookoła wywołując przerażenie na twarzach mam i babć. Nie pomagają rozpaczliwe okrzyki i próby ogarnięcia stada. Tata Potwora obserwuje całą sytuację z pobliskiej ławeczki próbując strząsnąć z butów choć trochę mazi. Jakiś dzieciak pada twarzą w najgłębsze błocko – Potwór zaśmiewa się do łez. Czyż to popołudnie nie jest piękne?

Facebooktwittermail
Facebook