Rok temu na Halloween Potwór był przebrany za Ninja. Tym razem poprzeczkę postanowiły podnieść mamy – Potwora, Kumpla Potwora i Kumpeli Potwora (dla ułatwienia zwane teraz Mamą 1 i Mamą 2). Już dobry miesiąc wcześniej knuły wspólnie, że przygotują wyjątkową imprezę dla potomstwa. Mama Potwora zajęła się wymyślaniem pomysłów na dekorację domu Mamy 1, a Mama 2 zobowiązała się zorganizować materiały, które posłużą za bazę ozdób. Pierwsze spotkanie bojowe odbyło się u Potwornickich. Tata Potwora doglądał w tym czasie dzieci i co jakiś czas rzucał niespokojne spojrzenia w stronę stołu, przy którym trwała burza mózgów. Z podsłuchanych informacji wynikało, że Mamy planują przebudowę domu na mroczny zamek, z fosą, basztą z obowiązkowym duchem oraz tuzinem klekoczących zbroi. Plan został zatwierdzony, a wszystkie panie spotkały się ponownie na miejscu zbrodni już dzień wcześniej, aby rozpocząć prace budowlane. Tata Potwora miał przybyć kolejnego dnia “na gotowe”, zabierając po drodzę Kumpelę Potwora, jej Tatę i Kuzynkę. Dla Potwora przygotowano strój czarodzieja, ze szpiczastym kapeluszem, płaszczem i różdżką z kawałka peknietej rurki.

Męska część drużyny Potwornickich pojechała odebrać pasażerów. Kumpela Potwora miała na sobie pełny makijaż wampira i sztuczne zielone kły. Potwór na jej widok zamarł i wytrzeszczył oczy. Doświadczył po raz pierwszy zjawiska przemiany znajomej kobiety za pomocą środków stylistycznych i wprawiło go to w lekki stupor. Nie wiedział czy się bać, i czy ten niewielki w sumie wampir jest jego kumpelą, czy nie. Przez pół drogi miał dziwną minę i siedział nadspodziewanie cicho. Rozkręcił się bliżej miejsca docelowego, gdy Potwórmobil kroił gęstą jak mleko mgłę, a raczej pyłoaktywny smog zalegający w całej okolicy.

Halloween

Przyozdobiony dom robił wrażenie – w oknach widniały czarne koty, nietoperze czy dynie. Wszędzie wisiały pajęczyny pełne pająków i innych dobroci, z kątów wyglądały duchy i innej maści upiory. Dzieciarnia była poprzebierana za upiory, szkielety, czarownice, czarodziejów, a nawet rycerzy Jedi. Rozpętało się zwyczajowe piekło, przy którym Pandemonium wydawało się miejscem zacisznym i przytulnym. Niektórzy rodzice również przebrali się na tę okoliczność – np. za bardzo atrakcyjną wampirzycę. Rzeczona krwiopijczyni omal nie spowodowała wypadku, gdy w tumanach mgły wypatrywała przy drodze kolejnych gości. Kierowca pewnego dostawczaka prawdopodobnie będzie miał co opowiadać do końca życia.

Tymczasem młodzież bawiła się w najlepsze. Tata Potwora zapytał przebiegającego potomka czy chce się napić, na co usłyszał:

– Nie teraz, ja tu mam kobietę do zabicia!

Trudno dyskutować z takim stwierdzeniem, więc po sprawdzeniu czy mord przebiega sprawnie, Tata Potwora zajął się szarlotką. Potem dorośli zostali zagonieni do wykrajania w dyniach buziek. Potworowi entuzjazmu wystarczyło na stwierdzenie – “nasza ma mieć złą minę”. I tyle go Tata widział. Gdy dynie ze świeczkami w środku straszyły już radośnie za oknem dzieci zajęły się zabawami. Jedna z nich polegała na wrzuceniu do balona tzw. glowsticka. Oczywiście bez pomocy rodziców się nie obeszło. A potem, gdy pierwsze baloniki zaczynały, przy straszliwym lamencie dzieciarni, pękać, Potwór poprosił, aby jego balonik wynieść do auta. Wtedy Tata Potwora wpadł na szatański pomysł. Wstawił balon do kaptura, wyciągnął jedną rękę z rękawa kurtki i poszedł dookoła domu, aby straszyć młodzież przez okno. Efekt był piorunujący.

Halloween

Później straszliwy balono-słonio-twór wszedł do domu i chciał przestraszyć dzieci w pokoju. Efektu się nie spodziewał. Jedno dziecko rzuciło mu się na plecy z zamiarem przegryzienia tętnicy, kolejne wyprowadziło celny cios nogą pod kolano powalając go na ziemię, następnie stwór zaginął pod morzem drapieżnych milusińskich i tylko sprawna akcja reszty rodziców ocaliła go przed niechybnym zadeptaniem. Było wiele radości, Potwór był bardzo dumny, że to jego Tata tak pięknie straszył.

Halloween

Zabawa trwała jeszcze kilka godzin. Młodzież się wyszalała, a rodzice pogadali. Później Potworniccy pomogli Mamie 1 i 2 ogarnąć największy bałagan, po czym udali się do domu. Na zewnątrz była mgła, a raczej jej radioaktywny odpowiednik. Tylko czujności i jeździe z prędkością 20 na godzinę Tata Potwora zawdzięcza, że nie zabił dwóch nawalonych typów, ubranych w ciemne kurtki, którzy szli środkiem zamglonej totalnie drogi. Był to największy strach tego wieczoru. Adrenalina puściła jakieś 2 godziny później, ale impreza była udana. Potwór chce już następnej.

Facebooktwittermail
Facebook