Weekend u Potwornickich stał pod znakiem dzielnicowego festynu. Już w piątek po południu zaczeły rozstawiać się dwa place zabaw pełne dmuchańców, powietrznych kulek wodnych i karuzel. Potwór oczywiście wyczaił wszystko w drodze z przedszkola i w sobotę rano wytargał Tatę Potwora z łóżka bladym świtem hasłem “zobacz czy już stoją dmuchańce?”. Jeszcze nie stały, bo mgła dopiero nieśmiało pełzała po polach, a Tata Potwora odczuwał zmęczenie materiału po rajdzie po barach z dobym piwem odbytym z kolegami z pracy. Wypełniając niemrawo obowiązki rodzicielskie Tata Potwora co jakiś czas wyglądał przez okno i mówił “Nie, jeszcze nie rozstawili dmuchańców”. Kiedy dmuchane szkarady zostały już rozstawione trzeba było poczekać jeszcze na to aż wstanie Mama Potwora. Dzieć pognał galopem oglądać dmuchańce (6 zł za 6 min. – ał ał ał). Wyłudził jednorazowy zjazd, po czym został zaciągnięty na zakupy, do babci i na bezpłatny plac zabaw w Parku Jordana, gdzie wspinał się jak małpa po linowym zamku. Po obiedzie nastąpiło drugie wyjście na dmuchańce i przy okazji obserwowanie jak budowana jest scena na niedzielny koncert.

fajerwerki

W niedzielę Tata Potwora umierał na głowyból (a w sobotę położył się grzecznie spać o 23) więc ciężar walki z dzieckiem na dmuchańcach i karuzelach wzięła na siebie Mama Potwora. Od rana trwały też występy na scenie, a na wieczór zaplanowano koncert jakiejś gwiady, co Tata nie zna, bo z zasady nie słucha rodzimej muzyki. Późnie miały nastąpić fajerwerki. Potwór raczej nie był tą ideą zachwycony, ale gdy na placu zabaw kolega mówił o pokazie sztucznych ognii, to coś zaświeciło się mu w oczkach. Usypianie tego dnia wziął na siebie Tata Potwora. Wyszorowany, pachnący i grzeczniutki Potwór zawinął się w kołdrę i ignorując dobiegające zza okna ryki zasnął w dwie minuty. A potem nastąpiły fejerwerki. Mama i Tata Potwora oglądali jest z pokoju potomka. Odsłonili okno, huk był taki, że szyby drżały, ziemia się trzęsła, koty schowały się w łazience… a Potwór spał jak zabity. Wzięty na ręce wymamrotał “Ja chcę do łóżka. Nie chcę żadnych fajerwerków”. Zawinął się w kołdrę i zachrapał. A potem nadszedł ranek. O 6.00 Potwór chlipiąc i smarkając wpadł do łóżka rodziców “Nie widziałem fajerwerków”. W końcu udało się go pocieczyć, a Tata Potwora włączył na telewizorze pokaz fajerwerków z Singapuru. I choć to nie były “prawdziwe, prawdziwe” fajerwerki, to i tak były fajne.

Facebooktwittermail
Facebook