Wcześniej czy później, zwykle wcześniej, każdy rodzic przechodzi etap, kiedy zastanawia się co mu strzeliło do głowy, że zdecydował się na posiadanie potomstwa. Ciężkie chwile potrafią doprowadzić na skraj rozpaczy, ale w tym morzu dziegciu trafiają się też łyżki miodu. Takimi z pewnością są wszelkie występy okolicznościowe z okazji dni mamy, taty, kota, porządku, desantu w Normandii itp. Kiedy Potwór zakomunikował, że w pewną sobotę czeka Potwornickich wyjazd pod miasto do zabitej dechami głuszy, gdzie odbędą się atrakcje dla dzieci oraz występ dla rodziców, Tata Potwora bardzo się ucieszył. Potwór był już w tym miejscu dwa razy wcześniej i wszystkie atrakcje gospodarstwa agroturystycznego znał na pamięć, ale przedstawienie to byłą pewna nowość. Znając upodobania Potwora do samodzielnej recytacji, Tata Potwora ucieszył się słysząc, że dzieci nie będą występować solo, a jedynie śpiewać hurtowo.

zdjęcie

Wyprawa rozpoczęła się w miarę punktualnie. Tata Potwora, świadamo, że droga dojazdowa jest skomplikowana, postanowił po raz pierwszy w życiu zawierzyć nawigacji. To był poważny błąd, bo durnowate urządzenie doprowadziło go w pobliże miejsca docelowego, straciło zasięg i zgłupiało. W tym momencie Tata Potwora dostrzegł nadjeżdżające z różnych stron, każdy z innej, samochody na miastowych blachach. Okazało się, że to inni rodzice, którzy krążą po okolicznych bezdrożach próbując znaleźć punkt docelowy. Zapytana o drogę autochtonka powiedziała tylko “Przy pierwszej kapliczce w lewo, przy drugiej w prawo”. Po drodze do konwoju dołączały kolejne samochody i już po kilku chwilach wszyscy tłoczyli się na podmokłej łące, skąd później wyciągani byli za pomocą traktora. Potwory bawiły się doskonale, a rodzice roili gęsto łzy podczas występów. Po czym Potwór przyniósł rodzicom własnoręcznie wykonane portrety mamy i tatay. Mama Potwora wygląda na nim, jakby właśnie zobaczyła Godzillę zjadającego wieżowiec, a Tata Potwora ma oczy na czole i dziwny uśmiech w lewym dolnym rogu twarzy – innych znaków szczególnych brak. Potwór był z siebie bardzo dumny, uściskał rodziców i poleciał wspinać się na drzewa. Artystą to on raczej nie będzie… chyba, że cyrkowym.

Facebooktwittermail
Facebook