Nowy tydzień przyniósł Tacie Potwora niesamowity młyn. Czas zaczął płynąć jakby nieco szybciej, a liczba rzeczy do zrobienia rosła i rosła. Człowiek zaczął się zastanawiać, jak pogodzić ze sobą wszystkie obowiązki i jednocześnie spędzić trochę czasu z potomkiem. Ten oczywiście domaga się uwagi – i słusznie, od tego bowiem jest rodzic, aby czas z dzieckiem spędzać. Zaczęło się niewinnie o 6:20 rano, gdy Tata Potwora obudził się zwyczajowo 5 minut przed budzikiem. Po względnym ogarnięciu rozpoczął procedurę budzenia dziecka. Wiadomo, że nie powinno się budzić śpiącego dziecka, ale czasem jednak życie tego wymaga. A w zasadzie szkoła, w której zajęcia zaczynają się o 7:45. Po wyjątkowo krótkiej, bo 15-minutowej walce udało się obudzić, ubrać, umyć i nakramić Potwora, a potem skierować go do wyjścia. Po podrzuceniu do szkoły nastąpił szybki trucht do domu. Tam pakowanie paczek do wysyłki połączone z czytaniem na czas książki do recenzji. Na śniadanie czasu już brakło. Pęd do auta, na pocztę i do pracy. Puf puf, punktualnie. Od rana oczywiście młyn – spotkania, zadania itp. Działo się. Na obiad czasu nie było, ale zjadło się pół paczki czipsów – były dobre.
W drodze do domu wypad po mleko od prawdziwej, nie UHaTej krowy. A pod domem niespodzianka – nie ma gdzie zaparkować, bo pół miasta przyjechało do przychodni z katarem. Do tego niesympatyczny człek w starym zdezolowanym Mercedesie marudził coś, że mu Tata Potwora za blisko maski staje. Na pytanie o identyfikator pozwalający na parkowanie w tym miejcu osobnikowi włączył się agresor. Tata Potwora stwierdził, że się nie będzie przejmował, przestawił lekko auto i poszedł do domu. Pan burczał dalej, ale został zignorowany. A w domu Potwór powitał radośnie Tatę. Dał mu się nawet przebrać w domowe ciuchy. Potem jedzenie obiadu na czas, bo zaraz lekcje i granie z Potworem w gry planszowe. Na szczęście Mama Potwora zmieniła Tatę przy usypianiu. Uzyskany czas Tata wykorzystał na zmywanie garów, sprzątanie kuwety i wynoszenie śmieci. A potem już tylko szybkie pisanie dwóch artykułów (w końcu trzeba jakoś zarobić te 500 zł, co to Państwo nie da, bo Potwór jest samojeden) i czytanie na czas dwóch książek na raz. Gdy głowa zaczęła opadać na czytnik, nastąpiła wieczorna ablucja i udanie się na spoczynek tuż po północy. A rano młyn od nowa…
Na szczęście w tym całym zamieszaniu Potwór uśmiecha się i przytula do Taty. Bez tego nie dałoby się przetrwać dnia. Czas leci jak strzała. Przecieka przez ręce. Szkoda, że jest go tak mało dla dziecka. Ale ma być lepiej.
1 Pingback