Tata Potwora

Blog szalonego taty

Month: Maj 2016 (Page 2 of 2)

Góry, doliny, śniegi, potoki i … zjazd na pupie

Tata Potwora jest uparty jak osioł i próbuje zaszczepić w potomku miłość do gór. Efekty są różne, o czym stali czytelnicy mogli przekonać się nie raz i nie dwa. Jednak teraz Potwór koniecznie chciał jechać w góry, bowiem miała to być wyprawa z nocowaniem. Tata Potwora zaplanował szereg atrakcji. Miejsce noclegowe wybrał dzięki poleceniu. I to był strzał w dziesiątkę, bo Górski Wierch tak spodobał się Potworowi, że nie chciał z niego wyjeżdżać. Jednak zanim Potworniccy dotarli na nocleg, musieli zmierzyć się ze zmienną aurą, zmęczeniem i marudzeniem.

góry

Plan wyjazdu w góry zakładał przede wszystkim wyprawę do Doliny Pięciu Stawów. Co prawda kamery TOPR pokazywały, że na miejscu jest sporo śniegu, ale do odważnych świat należy. Początek trasy znudził Potwora niepomiernie. Asfaltowa droga do Morskiego Oka jest rzeczywiście nieciekawa, choć można na niej obserwować ciekawe okazy rodzaju ludzkiego. Wzorcowym przykładem była czterosobowa grupa ubrana w stroje sportowe, która puszczała na pełen regulator z komórki jakieś podlejsze disco polo. Normalnie Tata Potwora pewnie by zabił, ale ponieważ był z dzieckiem, to wykazał się daleko idącą powściągliwością. A potem szlak skręcił w las i zostawił asfaltowy wybieg z tyłu.

góry dolina pięciu stawów

Ludzi zrobiło się znacząco mniej. Pogoda była przyzwoita, słoneczko świeciło, ale było zimno. A im wyżej w las, tym coraz częściej pojawiał się śnieg. I to nakrecało Potwora, który marudził na każdym większym podejściu. A potem zaczęło się ostatnie podejście do schroniska. I tam było już wesoło. W niektórych miejscach szlak był całkiem zasypany, a Tata Potwora zaczął się zastanawiać, jak uda im się stamtąd zejść. W schronisku Potwór był z siebie bardzo dumny, bo wszedł na najwyższą, jak dotąd, górę. Dookoła panowały zimowe klimaty i udało się nawet ulepić małego bałwanka. Potem zza gór wyleciał helikopter TOPR i krążył nad doliną ku uciesze Potwora. Tata Potwora tymczasem zaczął przygotowywać potomka do schodzenia po śniegu. Zapakował go w nieprzemakalne spodnie, co okazało się pomysłem zbawiennym. Podczas schodzenia koło Siklawy Potwór po prostu zjeżdżał na pupie po śniegu do czekającego kawałek niżej ojca. I tak w kółko, aż do miejsca, gdzie nie było już po czym zjeżdżać.

góry siklawa zjazd

W sumie tego dnia Potwór pokonał 16 km, co jest dużym wyczynem. Był jednocześnie najmłodszą osobą na tym szlaku czym budził podziw innych wędrowców. Tata Potwora puchł z dumy. Wyczyny potomka zostały nagrodzone wieczorną pizzą i słodyczami ze Słowacji. Zapytany o najfajniejsze rzeczy podczas wypadu Potwór odparł:

– Czekolada i zjeżdżanie na pupie po śniegu.

Facebooktwittermail
Facebook

Pranie: Filozoficzne rozważania o życiu

Są takie chwile w życiu człowieka, że musi zrobić pranie. Niby taka prozaiczna czynność, a potrafi nieźle napsuć krwi. Każdy rodzic, zazwyczaj jest to jednak mama, zna problem rosnącej w nieskończoność góry prania. Rzeczona góra rośnie i rośnie, wychodzi z kosza na pranie, przenosi się na podłogę obok i zaczyna rosnąć w stosach. Wysyła w różne strony awangardę kolejnych stosów w postaci pojedynczych skarpet lub koszulek. Kolejne stosy rosną i wtem… następuje załadowanie pralki. Tyle, że góra jak była, tak jest. A potem nie będzie lepiej, bo Potwór dostarcza brudne ciuchy w zastraszającym tempie. A to soczek na koszulce, a to trawa na spodniach, a to lody na kurtce. Dzień, w którym do prania trafia tylko jeden komplet odzieży, jest wyjątkowym. Tata Potwora deklarował kiedyś, że przejmie pranie, ale został odgoniony. Mama Potwora ma swój system rozwieszania ubrań, którego Tata Potwora nie stosuje, nie zna i na pewno nie będzie mógł się nauczyć.

pranie

Pewnego dnia Potwór od rana był w filozoficznym nastroju. Zastanawiał się nad sensem egzystencji. Najbardziej przeszkadzała mu konieczność chodzenia do szkoły. Zastanawia się czasem, co by było, gdyby jednak nie musiał. Ale wtedy nie byłoby kolegów i koleżanek, a to już mniej fajne. Ale nie byłoby też prac domowych, a to już fajne. I tak spędzał pół soboty chodząc i rozmyślając nad trudnymi zagadnieniami. W pewnej chwili wybrał się do łazienki celem umycia rąk i rzucenia na stos upapranej dżemem koszulki. Po tej czynności zamyślił się głęboko i stwierdził.

– A te rzeczy co są na dole kosza na pranie to chyba nigdy nie zostaną wyprane

– Czemu tak sądzisz?

– Bo ciągle dorzucamy nowe, a tam gdzieś na dnie leżą moje ulubione spodenki i bardzo chciałbym je odzyskać.

Niedługo zorganizujemy wyprawę ratunkową.

Facebooktwittermail
Facebook

Majowy foch prażynkowy

Długi weekend majowy miał stać pod znakiem grilla. Zamiast tego był foch. No może nie do końca, ale coś tędy. Okazało się bowiem, że z wieloosobowego grillowania nic nie będzie, bo zachorowało jedno z dzieci gospodarzy imprezy. Tata Potwora stwierdził, że foch, bo co to w końcu ma być, jak on chciał się zrelaksować przed nową pracą, a tu mu jakiś sabotażysta krzyżuje plany? Na szczęście Przyjaciółka Potwora nie zachorowała i Tata i Wujek Potwora zdecydowali, że jak nie grill z nocowaniem, to może chociaż zabiorą zdrowe dzieci gdzieś w górki. Wybór padł na Śnieżnicę – głównie dlatego, że blisko oraz niezbyt wysoko. Wujek Potwora, znając dobrze swą potomkinię, stwierdził, że wyżej niż na 1000 metrów, to on dziecka nie wniesie. Tata Potwora wykazał się większym optymizmem i stwierdził, że dzieci będą się skutecznie same napędzać i poganiać pod górę. Nie pomylił się.

foch

Potwory najpierw trochę marudziły, ale jak zobaczyły zalegający w cieniu stoku narciarskiego śnieg, pognały jak spuszczone ze smyczy charty i zaczęły się w nim taplać. Tatusiowie sapnęli, westchnęli i poczłapali do dzieci. Wędrówka trwała dalej, przerywana fochami i roszczeniami. A to przerwa, a to kanapka, a to czekolada, a to coś tam. Ale Potwory weszły na górę i były z siebie dumne. A jeszcze, jak zobaczyły, że ze zbocza obok startują paralotniarze, to już była pełnia szczęścia. Po drodze stwierdziły jeszcze, że z tymi rodzicami to ciężko wytrzymać.

Po powrocie do domu, Potwory zostały nakarmione i poszły się bawić. Dorwały się też do prażynek. Tata Potwora wyraził sprzeciw, bo uznał, że potomek już dość się tego dnia najadł przekąsek i słodyczy. Potwór stwierdził, że spoko, ale pół godziny później stanął obok Taty z nadąsaną miną i założonymi rękami. Na pytanie, skąd ten foch, odparł:

– Mam focha, bo myślę o tym co by było, gdybym zjadł prażynkę.

Wujek i Tata Potwora turlali się ze śmiechu przez dobry kwadrans.

Facebooktwittermail
Facebook

Page 2 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén